|
Czekam na Ragnarok
Zarejestrowany: 2006-05
Lokalizacja: Wrocław
Wiadomości: 23 241
|
Dot.: Psychiatra- cz 3
Cześć.
Wpadłam tutaj pierwszy raz z pytaniem czym się różni psycholog od psychiatry? W sensie czy psycholog też może przepisywać leki czy tylko psychiatra? I czy z psychiatrą też się rozmawia "głębiej" o problemach czy tylko z psychologiem?
Szukam psychiatry/psychologa we Wrocławiu i myślałam nad Adelą Barabasz lub Tamarą Miś-Szczechurą. Czy ktoś może się o nich wypowiedzieć lub polecić kogoś innego?
U mnie problemów jest milion, od wielu lat: kilka prób samobójczych, masa zjedzonych opakowań leków i innych głupot, depresja, nerwica, agresja, lęki, chorobliwa zazdrość. Nie mogę sobie ze sobą poradzić i egzystuję jak roślina.
W ciągu tych kilku lat bardzo się zmieniłam. W skrócie: zaczęłam mieć duże problemy z pamięcią, koncentracją, emocjami. Nie potrafię przystopować - jak się zdenerwuję to cała się trzęsę, robi mi się słabo, głowa mi pulsuje, a denerwuje mnie byle gó..wno. Kiedy mój facet popatrzy na inną kobietę to czuję fizyczny ból, skręca mnie w środku, mam ochotę ich zabić. Nie mogę normalnie funkcjonować, wszędzie widzę zagrożenie. Jak znajdzie się koło mnie jakaś dziewczyna (a jestem z chłopakiem) to nie mogę normalnie rozmawiać, zaczynam się jąkać, stresować, drżeć i szukać ucieczki. Panika.
Dodatkowo, tak jak napisałam, denerwuję się o wszystko. Jedno inne zdanie od mojego i włącza mi się agresja. Ostatnio dochodzi do rękoczynów, nie panuję nad sobą, w trakcie tej "agresji" chcę umrzeć, nie zwracam uwagi co robię, bo im bardziej mnie boli tym lepiej.
Zaczęłam pić, żeby się znieczulać, nie myśleć nad głupotami. Moje całe życie to stres. Codziennie płaczę, codziennie chcę umrzeć. Codziennie o tym myślę. Odizolowałam się od wszystkich znajomych, a przez chłopaka jestem przez to poniżana (że nikogo nie mam).
Kiedyś byłam osobą bardzo lubianą i towarzyską, odważną, zabawną, energiczną. W tej chwili (a mam 25 lat) czuję się jak stara babcia, nie śmieję się, nie potrafię już nawet opowiadać żartów, ciągle jestem zmęczona, nie mam siły, jestem zbyt poważna, zbyt konserwatywna, boję się ludzi, ciągle się obrażam, ciągle płaczę, wszędzie szukam aluzji, ironii... Wszystko biorę do siebie. Jestem bardzo wrażliwa.
Czuję, że ten świat nie jest dla mnie, że urodziłam się w złym czasie, nie pasuję tu. I nie wiem co z tym zrobić. Nie widzę żadnego sensu w dalszym życiu, żadnej przyszłości. Byłam świetną, wesołą dziewczyną - dawni znajomi by mnie teraz nie poznali, a to przecież tylko kilka lat...
Od 15 roku życia ciągle mam chłopaków, jednego po drugim, nie widzę życia bez mężczyzny, nie miałam od 10 lat prawie żadnej przerwy w związkach (a już kilkunastu facetów). Nie potrafię stworzyć dobrego związku, a marzyłam kiedyś o małżeństwie, dzieciach, domu... Kiedyś nie byłam taka zazdrosna, zaborcza i wredna, a od kilku lat mam z tym ogromny problem. Problem z wyjściem na miasto, z oglądaniem tv, z gazetami, ze wszystkim. Większość facetów mnie zdradzała, w różny sposób - nie wiem, może to mnie tak ubodło? Nie czuję szacunku do swojej osoby - myślę, że sama powoduję swoim charakterem, że mnie nie szanują. Czepiam się o wszystko, o wszystko kłócę. Kłótnie są straszne, potrafią trwać i trwać... Jest we mnie bardzo dużo nienawiści i agresji.
Nie potrafię sobie z tym poradzić, chciałam iść już dawno do specjalisty, ale od kilku lat nie mogę się przemóc. Mam też problemy finansowe, może dlatego tak odwodziłam tą wizytę (bo chcę iść prywatnie).
Internista kilka razy przepisał mi na moje życzenie Xanax - w razie napadu lęku. Niestety mam tendencję do połykania całego opakowania jak wpadnę w dół... i zapijania alkoholem. Nie mogę wtedy podnieść się z ziemi, zasypiam i niestety - budzę się.
Może ktoś też tak ma? Może coś pomożecie. Będę wdzięczna za każdą odp., bo w końcu się przemogłam, żeby to napisać tu na forum.
I czy wybrałam dobrych lekarzy (p.Tamara/p.Adela)? Chciałabym takiego, z którym będę mogła porozmawiać, który przepisze mi leki, a nie takiego przy którym poprowadzę monolog... Chciałabym, żeby lekarz też ze mną rozmawiał, wypytywał o wszystko.
PS. Poza tym pracuję i studiuję zaocznie (to już moje piąte studia, ale liczę, że w końcu te skończę) i nie radzę sobie ze wszystkim (studia+praca+depresja).
Edit:
Poczytałam sobie trochę w internecie i wyszło mi, że mogę mieć Zespół Otella ("obłęd zazdrości", psychoza urojeniowa), nerwicę, zaburzenia osobowości Borderline (niestabilna emocjonalnie, zmienne nastroje, skłonność do krytykowania, "od miłości do nienawiści", chroniczne uczucie pustki, ryzykowne działania, niepewny obraz siebie, strach przed porzuceniem - mam wszystkie objawy).
No i tak sobie poczytałam o tym Zespole Otella - nieleczony może trwać do końca życia. A mi się właśnie przez moją zazdrość kolejny związek rozpada i mimo, że wiem, że mnie nie zdradza to mam obsesję na tym punkcie.
Edytowane przez Fenris
Czas edycji: 2011-12-23 o 23:32
|