Jestem drętwa i ciężko mi z tym
Cześć!
Zakładam wątek, bo szukam bardzo potrzebuję Waszej porady.
Zdarza mi się, że wszystko mnie dołuje. Nie potrafię wyluzować się przy znajomych. Jestem w liceum, więc większość nawet sympatycznych relacji damsko-męskich jest oparta na podrywaniu. Wszystko byłoby okej, ale ja nie potrafię dopasować się do tego "podrywania". Mam wrażenie, że jestem nudna. Sprawiam takie wrażenie przy innych i już sama sobie się taka wydaję. W klasie mam swoje koleżanki, z którymi trzymam. Znamy się bardzo długo i przed nimi potrafię szaleć, wyluzować się. Gdyby nie to zwątpiłabym, że jestem wesołą i młodą dziewczyną. W grupie znajomych spoza szkoły już tak nie jest. Uważam, że to osoby bardzo miłe, wartościowe, sympatyczne i w ogóle super. A jednak coś jest nie tak. Chyba ze mną. Nie potrafię przy nich szczerze się śmiać, bawić, żartować. Jestem spięta. Wolę żeby nie było tego widać, więc chowam się jak mogę np. na różnych wyjściach czy we wspólnych sportach. Zachowuję się jakbym zadzierała nosa, a tak nie jest. Odpowiadam na pytania, ale sama nie potrafię wyjść z inicjatywą. Jestem miła, ale nie jestem sobą. Wiem to, bo mam porównanie. Sama ostatnio to zobaczyłam: rozmawiałam z koleżanką z klasy i byłam swobodna, podszedł do nas mój znajomy, zmieniłam głos, nie śmiałam się szczerze. Jedyne co mogłam, to uśmiechałam się i starałam się jakoś błyskotliwe mówić. Nie wychodziło mi. Zastanawiam się czy to nie od tego, że chcę być "fajna" i się spinam. Ale próbowałam się nie spinać i dalej wychodziłam na naburmuszoną. Naprawdę gdyby nie dobre koleżanki z klasy, zwątpiłabym w siebie dawno. Ale zwątpiłam teraz.
Nie mam wielu pasji. Nie jestem w niczym najlepsza. Słabo idą mi gry sportowe w zespole. Zawsze wydaje mi się, że zepsuję i podchodzę do tego zrezygnowana. Nawet jeśli na początku mam szczery zapał. Raz coś mi się nie uda i koniec dobrego humoru. Uwielbiam śpiewać w chórze i to jedynie wychodzi mi bardzo dobrze. Chciałabym żeby wychodziło mi najlepiej, ale tak nie jest. To tez mnie czasem podkopuje. Wysoko stawiam sobie poprzeczkę, po prostu w tym jednym chciałabym być najlepsza. Mam dobre wyniki w nauce. Od małego dobre oceny zdobywałam z łatwością. Ale nikomu nie imponują 5 z geografii. Nawet mi samej, bo wiem, że to tylko wykute na pamięć informacje, które po klasówce zapomnę. Dochodze do wniosku, że mam niskie poczucie własnej wartości. Przez to i inni tak mnie widzą. Nie jestem brzydka ani prześliczna. Oceniam siebie jako przeciętną. Mam swoje plusy i minusy. Nie potrafię z nikim dłużej pogadać. Szczególnie z chłopakami. Czuję się niepewnie na gruncie tego podrywania. Mam wrażenie, że na starcie jestem przegrana. Nawet kiedy chcę wyjść na wyluzowaną, robię to sztucznie. Zastanawiam się w takich sytuacjach czy nie powinnam odpuścić sobie takiego towarzystwa, z którym nie potrafię się bawić. Z drugiej strony myślę, że to moja wina a nie ich. Nie potrafie wpasować się w zaczepianie, czy rozmowy o byle czym. Przy nich jestem poważna, nie bawią mnie te zaczepki, a może sama się blokuję... Wychodzę na nieprzystępną. Smutno mi kiedy jednak chłopcy zaczepiają wszystkie dziewczyny a nie mnie. Wiem, że to przez moje zachowanie. Przy chłopakach jestem jeszcze bardziej zamknięta w sobie. Nie wiem, jak mam sobie ze sobą poradzić. Jak myśleć, jak się zachowywać. Najlepiej być sobą. Ale ja już chyba zgubiłam sama siebie. Przy dziewczynach jestem jeszcze w miarę. Ale przy chłopakach najchętniej zapadłabym się pod ziemię. W szkole nie kumplowałam się nigdy z kolegami. Ze względu na to, że u mnie większość chłopaków to nieźli idioci. Przynajmniej ja tak traktowałam ich z góry.
Czasem czuję się samotna.
Boję się, że tracę w życiu okazje na ciekawe znajomości, doświadczenia.
Proszę, pomóżcie. Jest mi z tym wszystkim tak smutno. Może moje problemy to drobnostki, ale emocje, które w sobie ściskam utrudniają mi funkcjonowanie. Nie wiem co mam ze sobą zrobić.
__________________
Znane są tysiące sposobów zabijania czasu, ale nikt nie wie jak go wskrzesić.
— Albert Einstein
|