Cześć Cudne Moje
Nie mam szans na nadrobienie Was

ale ostatnio mam tyle na głowie, że tylko przeglądam.
Rok 2012 jakoś łzawo się zaczął. Ściskam Was mocno i współczuję straty.
Wiem, że czasem nie rozumiemy dlaczego i to nas chwilowo przerasta, ale dobrze chyba jest wierzyć, że ma to jakiś większy sens.
A ja wczoraj myślałam, że umrę.
Igor poszedł po kąpieli do pokoju Patryka, gdzie był Patryk i mój mąż. Bawił się koło tablicy korkowej - jeszcze pytałam Adama, czy go pilnuje - potwierdził.
Raptem mi go przynosi, a Igor jakoś dziwnie się napina, otwiera buzię. Ja spanikowana. Wg Adama wszystko jest ok, kiedy ja widzę, że nie jest. Od razu pomyślałam, że połknął pinezkę z tablicy. Adam mówi, że raczej nie

ale nie zwracał uwagi.
Dziecko do góry nogami, palec w gardło.
Mi serce już stanęło.
I nic. On dalej. Kładę go. Pomyślałam, że go rozbiorę i obejrzę skoro nic nie wyjęliśmy z niego. I co?
Znalazła się pinezka - w pieluszce - miał małe ukłucia. Chociaż przez moment jeszcze dziwnie się zachowywał, więc go obserwowałam w nocy (ostatnio budzę się koło 2 i ciężko mi dalej zasnąć).
Boże, dziewczyny - ja nie dożyję jego dorosłości - padnę na serce szybciej.