Rozeznanie
Zarejestrowany: 2006-01
Lokalizacja: Katowice
Wiadomości: 609
|
Jak przekonać rodziców, aby kupili mi psa...
No więc chciałabym mieć psiaka, najlepiej Shit-zu, albo West Highland White Terrier... to moje marzenie... tzn najlepiej jakbym miała tego co miałam.. czyli
Bihon Havanais..
Ale do rzeczy.
Od jakiegoś czasu, własciwie od tego, gdy do mojej pracy (sklep zoologiczny) przyjechały małe Shit-zu z moim kierownikiem do sprzedania, poczułam, że bardzo chciałabym mieć małego toważysza w mieszkanku. Powiedziałam o tym rodzicą. Sprzedały się 3 małe Shit-zy ( ) i został jeden, mój Bąbel. Zakochaliśmy się w sobie od pierwszego wejrzenia. Jak przechodzili ludzie i go wołali ie reagował, wystarczyło, że podeszłam nawet od tyłu i brzdęk moich kluczy od klatek.. odrazu się odwrócił i radość i skoki tuptanko nózkami...
poprostu aż się łza cisła.. siedział zemną niecałe 2 tygodnie.. jadł tylko odemnie i spał mi na rękach. Dla innych pracowników był miły, wkońcu pracuje co drógi dzień, ale starałam się nie przywiązywać, natomiast kierownik zauważył, że Bąbel się zakochał i wybrał sobie już właścicielke (wszyscy się śmiali) zaproponował, abym sobie go kupiła za cene za którą go kupił czyli za chyba 500zł plus 15% zniżki za to, że pracuje tam, plus 15% zniżki na każdą rzecz dla niego i karte rabatową czyli 5% zniżki i na pierwsze miesiące darmowa karma od producenta dla Juniorów Royala.
Niesamowita okazja!
Poszłam więc do mamy... zaczełam im to wszystko opowiadać, ale odmówili, nie chcieli nawet o tym sluchać... 
Miałam kiedyś Bichona, kuzyna Shit-zu, żył sobie z nami ponad 9 latek i niestety miał ciężką chorobe i musieliśmy go uśpić. Strasznie przeżyliśmy to... naprawde do dziś jak o tym myśle to łzy mi się cisną bo tęsknie za Baronem (tak się zwał) mineły już 2 latka od odejścia Baruśka i nigdy nie myślałam o tym, aby mieć nowego, a widziałam psy głaskałam itd...
dopiero wtedy takie uczucie, jakaś potrzeba wewnętrzna?
żeby było śmieszniej mój kierownik powiedział, że załatwi mi nosidło dla niego, jak go kupie i mogę z nim przychodzić do pracy, bo pracuje na 12godzin, jak wspominałam. żeby nie był sam, będzie mieć jedzonko ciepełko i mnie. Jak wiadomo początkowo jest Qarantanna dla małego psa, ale ma też dojście do takiego specjalnego przewozu i ubranka, aby było ciepło... jednym słowem szedł mi na rękę bo widział, że mi zależy i piesek też się zakochał.
Ale i to rodziców nie przekonało...
Nadszedł ten dzień przyszłam w sobote do pracy i oczywiście zajmowałam się wszystkim i dodatkowo Bąblem.. ja oczywiście wiedzialam, że przyjdzie po niego ktoś i będę musiała go oddać... (pisze jakby był mój).. tak czy siak
ja mu tłumaczyłam .. mówiłam do niego, że nie mogę go wziąść i że przyjdzie ktoś kto go pokocha i się nim zajmie i musi być wtedy mily i grzeczny.. (jak do dziecka).
No i stało się, przyszła Pani i się zakochała, oczywiście opowiedziałam jej wszystko o tej rasie, co lubią czego nie, nie ściemniałam, żeby go nie kupiła, poczułam, że muszę go oddać bo na nielegala go wkońcu wezmę i złamie słowo rodziców, a ich szanuje i nie umiałabym.
Cieszę się tylko z tego, że kupiła do niego porządne rzeczy:
-przenosnik
-puchowe nosidło
-szelki plus smycz
-dużo zmiennych obróżek
-miseczki dwie porządne anty poslizgówki
-posłania dwa jedno przewoźne do auta i do domu
-futerkowe posłanie, poduszkę i takie prześcieradełko na zimne wieczory
-kupe zabawek i gryzaków
-pielęgnacje (szampony,pasty, odświerzacze.. itd)
-ubranko przeciwdeszczowe na wszelki wypadek.
i oczywisćie karmy.
Jak oddawałam Bąbla.. dałam mu buzi oddałam go właścicielce nowej i poszłam na zaplecze i się popłakałam... no cóż jakoś musiałam zareagować.
Ale cieszyłam się, bo wiedziałam, że będzie mu dobrze 
tyle, że ja dalej chce psiaka, a rodzice nie... co ja mam zrobić?
Oto zdięcia shitzu, który był w sklepie i Białego teriera
|