hej..
miałam z Tz bardzo poważny krzyzs w zwiazku (ok 3,5 roku razem juz..) omal sie nie rozstaliśmy, ale wczoraj dlugo rozmawialismy i postanowiliśmy ze oboje chcemy zeby bylo jak dawniej, a raczej lepiej i że OBOJE zmienimy to, co nie pasowało nam w nas dotychczas (w szczerem rozmowie wyszlo pare spraw, z obu stron..)
ogólnie ta kropla, ktora przewazyła była sprawa z kotem, mianowicie:
https://wizaz.pl/forum/showthread.php?t=591122
Tz zrozumiał czemu zabralam kota, nie ma żalu,
wybaczył (bo mimo wszystko zdazył sie przywiazac) pogadalismy długo i poważnie, postanowilismy OBOJE sie zmienic i starac, zeby bylo wszystko ok, widzimy sie teraz w walentynki i planujemy razem je spedzic.. ogolnie miedzy nami mysle ze sie w koncu ulozy, ta rozmowa duzo dala, ale mam inny powazny problem..
cala jego rodzina mnie znienawidzila

.
wczoraj jak jechalam do Tz na w.w. rozmowe, jego mama zrobila mi 40 minutowa 'pogadanke' (czytaj zjechala mnie, niby kulturalnie, nie podnoszac glosu czy cos, ale zjechala) w sprawie tego kota i mojego zachowania.. zaczela mowic ze sprawa z kotem rozwalilam swoje kontakty z nia i cala jego rodzina (oni sie przynajmniej raz w tyg widza w powiedzmy 20 osob na jakis spotkaniach rodzinnych)..

no i dala mi odczuc ze maja mnie teraz za szmate bez serca, mimo ze mowila kulturalnie ze wszystkimi "ohami i ahami" jak to sie mowi..
co ja mam teraz zrobic

?
mozecie mnie zle oceniac, ale chce sprobowac z Tz na nowo, tyle lat razem.. chce sprobowac, moze sie uda, moze nie ale chce sprobowac, prosze nie oceniajcie mnie za to..
ale jak mam rozwiazac temat z jego rodzina

? Teraz maja pretekst zeby otwarcie mnie nienawidziec.. - ja juz wczesniej podejrzewalam ze oni za mna nie przepadaja (czego oczywiscie nie widział zakochany w swojej rodzinie Tz, twierdzac ze mnie uwielbiaja i traktuja jak rodzine) ale ja wiedzialam swoje, zalozylam tu nawet watek z innego konta
https://wizaz.pl/forum/showthread.php?t=584083
bo czulam juz jakis czas ze oni skrycie nie pałaja do mnie sympatia a teraz jest pretekst z kotem..
wiem ze wiele z Was doradzi ze mam rzucic Tz - ale ja chce jeszcze raz, ten ostatni (serio) raz sprobowac, nie chce nagle przekreslic ponad 3 lat zwiazku.. to jest bardzo trudne. wiem, pewnie mnie zjedziecie, ale błagam, zrozumcie, chce ten ostatni raz po tej naszej mega szczerej rozmowie sprobowac.
ale co z jego rodzina

?
niestety mozemy spotykac sie tylko u Tz, glownie ze wzgledu na to ze on pracuje zawsze do wieczora, praktycznie dzien w dzien, wiec jesli mamy dalej ze soba byc, musialabym do niego jezdzic..
jego rodzice nie powiedzieli slowa o tym, ze nie jestem tam mile widziana, ale po rozmowie o kocie (wywlokła tez sprawe z fb, mimo ze sie niby wyjasniła

) atmosfera bedzie napieta..
w ten dzien co rozmawialismy, wczoraj, zeszlo nam to do pozna, ok 21 ("pogawedke" z jego mama mialam jeszcze przed ta nasza rozmowa z Tz, zaraz jak przyjechalam..) i Tz nie chcial zebym po ciemku wracala, wiec wyszlismy do auta, akurat natknelam sie na jego rodzicow na dole (ma dom, 2 pietra) i jego tate, ktory akurat wrocil, na moje bardzo uprzejme "dobry wieczor" odpowiedział chyba po minucie, zwrotnego "do widzenia" od jego matki nie uslyszalam (od niego jakims cudem tak)
Wizazanki, jak ich udobruchac

? ja wiem, ze z kotem zrobilam w 1000% dobrze, tylko ze za pozno, a mimo to wyszlam na najgorsza..

jak przekonac do siebie jego rodzicow? musze cos wymyslec, bo chce probowac dalej z Tz, ten ostatni raz

..
---------- Dopisano o 22:04 ---------- Poprzedni post napisano o 22:03 ----------
i wiem, że bedzie pełno komentarzy w stylu "po prostu go rzuc" ale blagam, nie ciśnijcie mi od zalosnej czy nic nie wartej, tylko dlatego ze chce sprobowac ponownie, ostatni raz z czlowiekiem, ktorego bardzo kocham mimo wszystko i z ktorym jednak te 3 lata zycia ponad spedzilam..
