[guest]

Właśnie umyłam sobie głowę i ponieważ mój mąż jak zwykle wyciaptał mi mój szampon i nie powiedzial to sobie przypomniałam że mam straszny klopt z doborem szamponu. Męcze się tak odkąd przestali produkować taki przeźroczysty sanary...
Nie mam szczególnie wymagających włosów - są normalne, nie zniszczone za bardzo, długie, dość rzadko farbowane, nie używam lakierów i innych psikadeł, rosną dość szybko i często je podcinam. Ale za to wszystkie wady skupiły się na skórze głowy:-((( Mam uczulenie na większość szamponów, metal (wsówki i klamry) i balsamy. Swędzi mnie skóra głowy i wyskakuja mi bąble [img]icons/icon9.gif[/img] Na razie kupuje szampon oczyszczający z lnem polleny ewy a w razie jego braku pożyczam szampon od dziecka (musi być polskiej firmy! bo penaten i johnson uczulają i mnie i dziecko)i do tego dokładam nizoral (co prawda łupieżu nie mam ale on jakoś tak łagodzi...) No i niby dałoby sie przetrwać gdyby nie to że chętnie poużywalabym jakiegoś odżywczego szamponu do długich włosów, balsamu, maseczki odżywki... A tak w ogóle to wypróbowałam już większość dostępnych u nas szamponów i drogeryjnych i aptecznych i tych za 5 złotych i tych za 60 (szczerze pisząc wolałabym jakiś tańszy bo dość dużo mi tego schodzi ) i nawet pokusilam się kupowanie profesjonalnych szmponów w salonach fryzjerskich (świetnie nadają się do prania delikatnych tkanin ). Na razie zdołałam odkryć alergie na pewno na aloes i różne mieszanki ziołowe. No i co teraz? Jak dalej szukać odpowiedniego szamponu? A może zacząć stosować jakieś wynalazki prababć? Szare mydło czy czym one tam myły włosy... Może macie jakieś sugetie?