hej
ja narazie nie bardzo mam czas do was zaglądać, u nas się normalnie drzwi nie zamykają odkąd wczoraj wróciłam ze szpitala

mam już dość bo nie mam kiedy odpocząć wiecznie ktoś u nas siedzi ;(
przedstawie po krótce swój poród, a więc 19 marca trafiłam ze skierowaniem do szpitala, niestety pokierowali mnie na ginekologie, rozwarcie 2,5 cm, no ale we wtorek zeszłam na porodówke podłączyli mi oksytocone o 7 rano, o 8 przyjechał mąż i zaczęły się skurcze, na początku nie tak mocne chodziłam sobie i z mężem żartowaliśmy nawet się śmiałam... niestety po 2 godz ból był już nie do zniesienia. Dostałam jakieś znieczulenie, przyszedł dr żeby mnie zbadać a rozwarcie nadal 2,5 cm nic nie postępowało

padła decyzja o przebiciu pęcherza... dr miał problem nie mógł go przebić a ja myślałam że z bólu padne.... następnym krokiem było podanie dolarganu... no i odjechałam, zaczęłam przysypiać między skurczami i malo co pamiętam. Mąż mi później tłumaczył że skurcze miałam bardzo króciutke i małemu tętno mocno spadało. Ja się w pewnym momencie przebudzilam i zoabczyłam nad sobą 4 lekarzy i 3 położne i wszyscy debatowali nad tym czy robić już cesarkę czy nie, ordynator stwierdził że główka małego jest nieprawidłowo ułożona, dokładnie za przyczynę mam podane wysokie proste stanie główki. Pytali mnie czy jestem świadoma tego co się dzieje twierdziłam że tak

ale nic nie pamietam. Zabrali mnie expressem ba blok operacyjny i niestety musiałam mieć znieczulenie ogólne bo cesarka musiała być szybko wykonana. Dziewczyny wogóle mam wrażenie że przebudziłam się za wcześnie na stole operacyjnym bo czułam jeszcze rurke w gardle, próbowałam się ruszyć i kogoś zawołać, pokazać że się duszę, ale ręce miałam przywiązane, brzuch mnie bolal jak diabli i tylko usłyszałam jakieś zamieszanie i potem już po zabiegu się przebudziłam, ale tego wrażenia że się dusze to chyba do końca życia nie zapomne

Jak już wróciłam na porodówke to miałam strasznego focha, nie wiem na co, chyba na to że brzuch mnie bolał i czułam że nie mogę się ruszać, mąż mi przywiózł małego a ja się wogóle nie cieszyłam
Później doszły problemy z karmieniem niby pokarm miałam ale chyba mało wartościowy bo przecież miałam diete po tym cięciu, mały wiecznie ryczał, dostał mleko modyfikowane i dopiero po nim się uspokoił. A potem co położna to miałam inna wersję i nadal jestem zagubiona. Jedna kazała mi z małym leżeć i karmić jak tylko będzie chciał więc czasem wisiał na cycu 2 godz a ja nawet obiadu nie zjadłam, inna mi tłumaczyła że zrobiłam z piersi smoczek
Wczoraj położna środowiskowa mi powiedziała że mam karmić max do pół godz. A wy mamusie jak długo karmicie? Bo mój smerf dziś pił ok 10 min i dwa razy mu to starczyło a za 3 wisiał znowu prawie godzine.
Pozatym powoli powoli się docieramy, zaraz przyjdzie teściowa i będzie pierwsza kąpiel niestety w krochmalu mamy zalecenie przez 3-4 dni bo miał jakąś wysypkę.
Ja niestety ciągle obolała, wczoraj pół dnia wyłam bo mąż chce koniecznie wrócić do pracy bo już wydzwaniają, więc od wtorku zostaje z małym sama
A wszystkim świeżo upieczonym mamusiom gratuluję serdecznie
