a ja zdałam we wtorek, przy trzecim podejściu..

jestem straaasznie z siebie dumna, bo przy poprzednich próbach nie mogłam pokonać łuku.
za pierwszym razem egzaminator nie wierzył, że mam założone soczewki kontaktowe i troche popyskowałam a później robiłam łuk na ręcznym..

taak, do teraz zastanawiam się jak ja to zrobiłam. a po wyjściu z egzaminu zastanawiałam się jaki miałam samochód. kompletnie wył. myślenie, chyba przez stres.
za drugim razem łuk zrobiłam ok, ale ponoć nie zmieściłam się w kopercie i 'gdybym otwierała bagażnik w garażu to otarłabym się o ściane'

druga próba to już kompletna poraażka.
a teraz za trzecim razem pojechałam z pewnym nastawieniem, że tym razem zdam.. tatuś pojechał ze mną. egzaminator burkliwy, nie przedstawił się.. łuk zrobiłam idealnie, wzniesienie z piskiem opon

tata, który obserwował egzamin z daleka stwierdził, że gdy zobaczył że ktoś rusza z piskiem opon, to od razu wiedział, że to ja. na mieście egzaminator nadal oprócz wydawanych komend gdzie jechać nie odzywał się do mnie.. pośmigałam 22 minuty i wróciłam zadowolona do ośrodka.

następnie zabrałam szczęśliwą karteluszkę, wyskoczyłam bez pożegnania z auta, i wykonałam taniec radości

poprawiając humor wszystkim ludziom znajdującym się w okolicy..

później z wrażenia i tych emocji rozpłakałam się, aż tata powiedział, że mam przestać bo on też zacznie i zabrał mnie na gorącą czekoladę na uspokojenie.
za prawko zapłaciłam i czeeekam.
