samochód nie jest kradziony.
chodzi o to, że mój chłopak kupił go uderzonego w przód. jako, że jest blacharzem samochodowym, sam sobie go naprawił, kumple mu go dokończyli i sprawdzili (mechanika plus lakierowanie) i dopiero wówczas go zarejestrował.
kupno odbyło się w październiku, a zarejestrował go pod koniec stycznia dopiero, bo po prostu nie miał kasy na rejestrację auta, skoro pakował w lakiery, lampy i inne tego typu rzeczy.
pech chciał, że gościu wjechał nam miesiąc po rejestracji auta. i teraz mamy wrażenie, że ubezpieczalnia podejrzewa nas, że wypadek był "na ulał"...
same rozumiecie... kupił uszkodzone auto, a miesiąc po rejestracji ktoś mu wjechał...
jedno co dobre, mamy umowe z domu TZta

wysiliłam się i poszłam do domu tż pogrzebać mu w papierach. na szczęscie jego rodzice jeszcze go nie eksmitowali ze wszystkiego ...
---------- Dopisano o 15:30 ---------- Poprzedni post napisano o 15:29 ----------
i co on na to, że auto było kradzione?
ale masakra...