|
Przyczajenie
Zarejestrowany: 2012-04
Wiadomości: 6
|
Dot.: brak chęci do życia
Cytat:
Napisane przez almost
W takich chwilach trzeba się samemu zmotywować do działania. Pomyśl co chcesz robić w przyszłości, co studiować i że to co teraz robisz to jest tylko chwilowe. Udowodnij sobie, że wbrew temu co mówią rodzice będziesz w przyszłości kimś i to kim ty chcesz a nie kim chcą oni. Za każdym razem kiedy będziesz słyszała z ich strony te wszystkie przytyki o nierobie itp. pomyśl wtedy o swoich celach i o tym do czego dążysz a to co mówią staraj się nie brać do siebie mimo, że wiadomo - to najbliższa rodzina. Póki co zaciskaj zęby bo tak to jest w życiu, że czasem nie jest dobrze ale to trzeba przejść żeby potem było lepiej. Najważniejsze żeby obrać swoją drogę i nią iść bez względu na wszystko, tylko w ten sposób można być kiedyś spełniony a nie będąc tym kim chcą np. rodzice.
|
Zdaję sobie sprawę z tego, że trzeba. Ale kiedy nie masz wsparcia znikąd, zaczynasz powoli wierzyć w to, że jesteś do niczego. Rodzice wręcz wyśmiewają mnie i dokopują, mówiąc siostrze: ucz się, bo skończysz jak ona. Znajomi wysłuchają, ale mają swoje życie, swoje problemy mniejsze lub większe, wiadomo, że za mnie nic nie wskórają, czasem ktoś powie, że będzie dobrze, ale kiedy po raz enty ludzie słyszą te same narzekania, mam wrażenie, że mają dość i staram się unikać już tych tematów. Najgorsza jest ta praca, kiedy mam nad sobą tą młodą pi**pkę, 3 lata starszą ode mnie i jej ciotkę (niby ich wspólna firma) i codziennie daje mi się we znaki ich obecność, na dodatek wypłata to marne grosze, które w całości oddaję rodzicom na opłaty, jedzenie, ogólnie za to, że mnie utrzymują, chociaż teraz to właściwie ja sama się utrzymuję, no ale kasę muszę im oddawać, wynieść się nie mogę bo za to, co tam dostaję, nie będę w stanie wszystkiego ogarnąć i opłacić, nie starczy mi to na samodzielne życie. Wsparcia nie mam znikąd, ostatnio rozstałam się z chłopakiem, który był dla mnie jedynym wsparciem, ale odszedł do innej. Nie wiem, dlaczego inni mogą sobie jakoś normalnie ułożyć życie a mi się wszystko sypie. Jestem na skraju wyczerpania, chociaż to niepoważne, czasem tak sobie myślę, że najchętniej wzięłabym jakieś prochy, ale to też nie jest takie łatwe. Dobrze, że kończy się na myślach. Poza tym liczę, że kiedyś po drodze jakoś się to wszystko ułoży, chociaż kto wie, nie tak sobie wyobrażałam kiedyś moje życie.
|