Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - nie chce mi się już żyć.
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2012-05-09, 15:59   #1
DevilsTears
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2012-03
Wiadomości: 21

nie chce mi się już żyć.


Cześć Wszystkim....zdecydowałam się tutaj napisać, ponieważ nie daję sobie już rady....nie wiem czego oczekuję-chyba glównie potrzebuję się wygadać.


Moim głównym problemem jest to, że nienawidzę siebie. Zacznijmy od tego, że mam okropny trądzik. Pomimo leczenia antybiotykiem i maściami, jest z dnia na dzień coraz gorzej. Ja, kiedyś imprezowa dziewczyna, nie jestem w stanie wyjść z domu. Wyglądam jak potwór. Najchętniej rozbiłabym wszystkie lustra świata.Przestałam chodzić na uczelnię, spotykać się ze znajomymi. Gdy jestem między ludźmi, mam wrażenie że wszyscy gapią się na moją odrażającą twarz. Dlatego w świetle dziennym nie wychodzę z domu. Nigdy nie byłam jakąś pięknością-mam kilka kg za dużo, trochę za mało włosów, trochę za duży nos, trochę za mały biust...jednak akceptowałam to i nie przykładalam aż takiej wagi do wyglądu...A teraz czuję się jak jakiś wyrzute społeczeństwa...w efekcie straciłam przyjaciół i znajomych, bo ciągle znajdowałam najrozmaitsze wymówki by nie wychodzić z domu. Jedyny kontakt jaki z nimi mam to oglądanie zdjęć na fb jak świetnie się beze mnie bawią. Na początku było mi przykro, teraz powoli zaczyna mnie to przestawać obchodzić. Do tego nabawiłam się jakieś depresji/nerwicy. Bardziej skłaniałabym się ku temu drugiemu, jednak pewności nie mam, bo psychiatrą nie jestem i raczej nie będę. Nie mogę spać. Wiecznie gdzieś w okolicach klatki piersiowej mam dziwne uczucie niepokoju, jakby chciało mi wnętrzności rozsadzić. Niby to ból, niby uścisk. Jedyne co potrafię zrobić to płakać, na niczym nie umiem się skupić, wiecznie jestem zdenerwowana i zestresowana. Czasami mam ochotę krzyczeć na cały głos, mam wrażenie że tylko to by mnie uratowało. Pominę już inne dolegliwości które towarzyszą mi non stop od kilku lat, takie jak wieczny ból żołądka, zaparcia, ból gardła (przewlekłe ropne zapalenie migdałków), chore zatoki. To byłam w stanie jakoś przeboleć i nie przejmować się, dopiero ropne cysty na twarzy zmieniły mój żywot w marną wegetację.



Nie wiedziałam jednak, że to nie wszystko. Zatrzymanie miesiączki wzięłam za efekt nerwów. Dopiero później skojarzyłam że trądzik, problemy z okresem mogą wynikać z hormonów. No i co? Wizyta u endykronologa, wyniki podstawowych badań-okropne, lekarz zadecydował o przyjęciu na oddział. Tydzień nakłuwania igłami i faszerowania się różnymi cudami. Rozpoznanie- niewydolność jajników, niedoczynność tarczycy, cukrzyca. Dowiedziałam się że prawdopodobnie nigdy nie będę mieć dzieci, a jak już, to ciężkie leczenie przede mną. Wyleczenie trądziku będzie graniczyć z cudem.



Mam 21 lat ale diagnoza bezpłodności mnie załamała. Zawsze chciałam mieć męża, rodzinę. Jeśli nawet znalazłby się ktoś, kto zobaczyłby we mnie coś więcej niż ropniaki na twarzy, czy będzie wciąż mnie chciał wiedząc że nie mogę mieć dzieci? Czuję, że praktycznie jestem skazana na bycie samotną. Od tego czasu myśli samobójcze nie przestają mnie opuszczać. Chociaż wiem, że i tak bym tego nie zrobiła.



A co do mężczyzn...mając 21 lat, spotykałam się tylko z jednym chłopakiem. Bylo to jeszcze zanim nabawiłam się trądziku. Teraz pewnie jakby mnie zobaczył na ulicy to by się przestraszył. Jaki on był? Hmm, chyba najlepszą „rzeczą” jaka mnie w życiu spotkała. Przystojny, traktował mnie jak królewnę. Cholernie inteligentny, ułożony, świetne zainteresowania. Było to najpiękniejsze pół roku mojego życia. Po czym nagle stwierdził, że mnie bardzo przeprasza, jest mu przykro, ale nasza znajomość się już wypaliła. I bęc. Jestem nie tylko brzydka, ale też cholernie nieciekawa. Wyrzucałam sobie każde moje złe zachowanie przy nim, że mogłam tego czy tamtego nie mówić...może to i żałosne. Właściwie rozstania z nim nigdy nie przebolałam i nie wiem czy kiedykolwiek to zrobię. Może to i głupie, ale nie mogę pozbyć się myśli, że jakiś łaskawy los uratował go od zniszczenia sobie życia z kimś takim jak ja. (pewnie trochę to górnolotnie zabrzmiało ale naprawdę mam takie wrażenie).


Smiać mi się chce, że jeszcze jakiś rok temu planowałam przyszłość i założenie rodziny ze świetnym facetem, studiowałam 2 kierunki i nie miałam na studiach żadnych problemów (wciąż studiuję, jednak coś czuję że zawalę jeden z nich), miałam wiele planów na przyszłość, ambicji, marzyłam o zwiedzeniu Ameryki Południowej, którą zawsze się interesowałam. Chciałam nauczyć się hiszpańskiego i japońskiego. Wyjechać na Erasmusa.


A teraz? Teraz nic mnie nie cieszy, nie mam żadnych planów, chłopaka, przyjaciół. Jedyne co to choroby, kilka niezaliczonych kolokwiów, skrzynkę leków uspokajających i cztery ściany swojego pokoju. Nie potrafię także znieść myśli jak bardzo krzywdzę moją Mamę, prawdopodobnie jedyny powód dzięki któremu jeszcze nie oszalałam. Wylała przeze mnie hektolitry łez. Nigdy żaden z moich starszych braci nie przysporzył rodzicom tyle cierpienia co ja i moje histerie.



Użalam się nad sobą? Pewnie tak. Jednak nie mam już siły o cokolwiek walczyć.
DevilsTears jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując