Dot.: Co was drażni podczas pobytu w Polsce.
To i ja sie przylacze.
Draznie mnie chyba w wiekszosci to samo co i was. Ludzie nadasani i narzekajacy. W sklepie nie uslysze na dzien dobry i dowiczenia zadnej odpowiedzi. Panie na kasie nadasane i jak ktos powiedzial z takimi minami, ze jak by mogly zabijac wzrokiem to juz bym dawno matrwa byla. W urzedach tez nie sa mili ludzie( niby pamietam jak to bylo zanim wyjechalam, ale jednak przez tyle lat nie obcowac, albo raptem ze dwa razy to jakos sie czlowiek odzwyczaja), na ulicy zjechanie wzrokiem od dolu do gory i od gory do dolu z wiadaomo jaka mina i nie wazne ze ja sie patrze na ta osobe, jej glupie nie jest mnie tak lustrowac, czasami jeszcze do tego dochodzi pomarudzenie pod nosem. U mnie nikogo nie obchodzi jak sie ubieram. To samo jak rozmawiam z dzieckiem, ludzie ostentycyjnie sie odwracaja i mierza z wzrokiem jak by siekierki mieli i wszystko jedno czy mowie do dziecka po polsku czy po niemiecku. Moj syn odpowiada po niemiecku i to wystarczy, zeby zmierzono nas wrednym wzrokiem. Tutaj moge sobie gadac ile chce po polsku. Nikogo to nie dziwi, ze mowie do dziecka po polsku, albo jak wczoraj spotkalam sie z kolezanka, nasi synowei byli z nami i nikt nas wzrokiem nie chcial zabic, zesmy po polsku miedzy soba gadali.
Kultura jazdy tez inna niz do tego com przywykla. Na ruchliwej ulicy bez swiatel i nie daj bosze z wozkiem to sobie czlowiek postoi, bo przeciez nie bede ryzykowac nawet szybkie przebiegniecie przez jezdnie z wozkiem. Bezpieczenstwo dziecka dla mnie najwazniejsze, wiec jak mialam jeszcze malucha w wozku to sobie musialam postac, bo sie nikt nie zatrzylam i przez pasy nie przepuscil.
Majac dziecko w wozku jest sie tez jakims ewenementem wjezdzajac do sklepow ktore nie maja stopni i latwo do nich z wozkiem wjechac. Najlepiej jak by sie dziecko w wozku zostawialo pod sklepam jak za komuny, a potem zonk, bo nam bobasa porwano ;o( O wiekszosci sklepow do ktorych wjazdu wozkiem nie ma nawet nie bede wspominac. Wysokie krawezniki nawet na przejsciu dla pieszych, a pamietam 15 lat temu akcje walka ze schodami czy jakos tak i jak widac do tej pory nie przebudowano wszystkich podjazdow, a nawet zdarzaja sie nowe chodniki gdzie nie ma podjazdu na pasach, wiec ja bardzo wspolczuje niepelnosprawnym i matka z wozkami. Fajnie ze jednak jest lepiej, ale uwazam po tak dlugim czasie takich barier wogole nie powinno byc, a tym bardziej nie na nowych ulicach.
W biurach maja ksero, ale nie nie uzyja do zrobienia sobie kopi, trzeba polatac po miescie , poszukac sklepu papierniczego, ktory takie uslugi pelni, zaplacic i wrocic spowrotem zanim zamkna biuro. To latanie po roznych urzedach bo u nas nie tylko tam, zeby na koncu wrocic w piersze miejsce bo jednak to tutaj i ta pani urzedniczka, ktora glosno mysli, tak zebysmy slyszeli jej nie zadowolenie, bo ona ma co innego do roboty a nie mnie emigrantke od jasnej cholery obslugiwac.
Zreszta co ja tu sie rozpisuje, chodzi ogolem o podejscie ludzi, wiekszosc niezadowolona, syczaca na wszystkich do okola, zabiajajaca wzrokiem z minami ksiezniczek, obrazona na caly swiat. Po 3 tyg urlopu z zadowoleniem wsiadam w auto i jade te 10-12h spowrotem, a podrozy nie lubie, bardzo mniemecza to w podrozy powrotnej odprezam sie ;o)
|