Mój chłopak umówił się ze mną na wczoraj, jednak przez cały dzień się nie odzywał. Czekałam na niego i już trochę się niecierpliwiłam, więc napisałam mu, czemu się nie odzywa. Nadal cisza, więc po godzinie mnie poniosło i do niego napisałam tak: "Na boga, przestań sobie igrać z moim czasem, najpierw się ze mną umawiasz, potem przestajesz się odzywać, a ja czekam jak jakaś idiotka. To tyle mam do powiedzenia, cześć". Dodałam gdzieniegdzie słowa na k... pod wpływem emocji.
Dzisiaj, gdy już mi nieco przeszło, napisałam do niego, żeby mi wytłumaczył, o co w tym wszystkim chodzi.
Jego odpowiedź: Mam więcej do zrobienia niż czasu na to, twój sms generalnie wyprowadził mnie z równowagi, jeżeli nie pamiętasz co mówiłem na samym początku znajomości na temat tego czym się zajmuję i jak będzie wyglądało spotykanie ze mną, to polecam zrobić notatki.
Odpisałam ironicznie, że jasne, najlepiej kogoś olać bez słowa.
On: Chyba w twoim świecie tak to wygląda. Ja ostrzegałem, co jest dla mnie w tej chwili najważniejsze. (praca)
Odpisałam mu tak: Na tę chwilę z mojej perspektywy wygląda to tak, że ja ci się narzucam, a ty generalnie masz mnie gdzieś, więc zaprzestanę tego procederu.
On już się nie odzywa. Nie jestem typem osoby, która robi awantury z byle powodu, ale niestety nie pierwszy raz się zdarzyło, że się umawia, a w ostatniej chwili, jednak nie może się spotkać

O ile jestem wszystko w stanie zrozumieć, tak olanie kogoś jest dla mnie niedopuszczalne.
Nie wiem, co robić. Naprawdę nie chodziło mi o to, by się z nim pokłócić... Jechać jutro do niego, czy co?
