Dot.: Gdy babci nie ma obok - czyli jak radzić sobie z dzieckiem bez pomocy bliskich.
My z TŻ-tem mieszkamy ok 450 km od rodziny, więc nawet w weekendy nie możemy liczyć na żadną pomoc. Oboje pracujemy i mamy dwoje dzieci. Po urlopie macierzy ńskim starsza córka poszła do żłobka, młodsza teraz też pójdzie. W razie choroby ja chodzę na L4 bo nie ma mi się kto opiekować dziećmi. Po pracy odbieram ja albo T Ż dziecko z p-la. Od września z p-la i żłobka Zakupy zawsze z dziećmi albo jedno z nas robi samo a drugie jest z dziećmi.
Kiedy byłam w 2 ciąży Amela miała 5 lat a ja musiałam się oszczędzać, potem miałam cukrzycę ciążową ale byłam w stanie ją zaprowadzić do p-la i odebrać, ugotować jakiś obiad. Do południa się zdrzemnęłam ... Nie było źle.
Najgorzej jak ja byłam 5 razy w szpitalu- leżałam po kilka dni. Raz przyjechała teściowa a pozostałe razy TŻ sobie radził sam - DAŁ RADĘ !
Nawet do porodu nam się udało, bo rodziałam w niedzielę i zawieźliśmy starszą córkę do mojej koleżanki. Nie była tam długo bo ja szybko urodziłam więc po południu TŻ ją odebrał. Potem wziął tacierzyński aby nam pomóc Pozałatwiać formalności, zrobić zakupy, obad itp.
Jak się chce to się potrafi tak zorganizować aby był czas na dzieci
Oczywiście nie ma mowy o wypadzie we dwoje do kina czy kawiarni. Ale ja tego nie żałuję.
Edytowane przez amilcia
Czas edycji: 2012-06-27 o 11:51
|