Od czego by tu zacząć? To najlepiej zacznę od końca. Po raz kolejny usłyszałam od chłopaka magiczne „Zostańmy tylko przyjaciółmi”. Po miesiącu rozmów na gg powiedział, że traktuje mnie jak dobrą przyjaciółkę. Więc po przyjacielsku zaczęliśmy się spotykać i to jemu ta przyjacielska wizja nagle przestała odpowiadać (nie oponowałam). Skończyło się jak zawsze, czyli zanim naprawdę zaczęło. Najlepsze jest to, że potem stajemy się naprawdę dobrymi „kumplami”.
Z początku znajomości zawsze chłopom „imponują” moje zainteresowania. Gram na gitarze basowej, bawię się w asg, biegam – za jakiś czas mój pierwszy półmaraton, myślę o triatholnie, chodzę po górach. Z wyglądu, też nie jestem jakąś maszkarą, w końcu zanim dowiedzą się o moich zainteresowaniach lecą na mnie samą
Nie maluję się (autentycznie nie umiem). Mój najostrzejszy make-up to tusz do rzęs i błyszczyk. Czasami też mam problem z uczesaniem się, ale po prostu wtedy związuje włosy. Zaznaczam, że się myję!

Przeważnie pomykam przez miasto w jeansach, jakieś bluzce i tenisówkach.
Zawsze na luzie gadam z facetami, nie łapie jakiś dziwnych fochów. I ciągle słucham jęków, że laski za mocno się malują, ciągle latają tylko po sklepach i tym podobne bzdury. Suma sumarum grono moich kolegów jest co raz większe. Koleżanki już nawet mi zarzucają, że zachowuję się jak facet. Normalnie ręce, nogi, uszy już mi opadają. Błagam Was o jakąś pomoc, radę, słowo cokolwiek… nawet kopa w tyłek. No co ja mam zrobić?