Napisane przez Planet Spa
Postanowiłam zapytać Was o radę, jako, że nie wiem już co robić, potrzebuje neutralnego spojrzenia.
Od ponad roku jestem w związku. Mój chłopak pochodzi z Ameryki południowej, nie mieszkamy też w Polsce. Bywało miedzy nami róznie, wiadomo, roznice kulturowe itd często nie mogliśmy się zrozumieć w różnych sprawach, mimo tego nie mogę powiedzieć, żeby był to nieudany związek, byłam z nim bardzo szczęśliwa, mieszkamy razem, mialam nadzieję, że w końcu znalazłam kogoś z kim spędzę resztę życia. Niestety ostatnio wszystko zaczęło się psuć. Zaczęło się od tego, że coraz częściej chował telefon, np. jak szliśmy spać zostawiał go w salonie. Raz tego nie zrobił i o 3 w nocy ten zaczął dzwonić. TZ nie odebrał, zaptałam go kto to, odpowiedział, że koleżanka (tam gdzie ona mieszka obowiązuje inna strefa czasowa), poprosiłam mu, żeby pokazał mi telefon. Jak się okazało dzwonili do siebie od miesiąca, codziennie i nie była to wcale zwykła koleżanka ale dziewczyna, z którą coś go łączyło, w dodatku raz zostawił otwartego facebooka bo nie było mnie w domu i później zapomnial, przez przypadek natknęłam się na otwartą skrzynkę i wiadomość, w której pisal do niej, że nie może za często się odzywać, bo ja jestem ciągle przy nim i poza tym ma już tego dość.
Po długiej rozmowie zadzwonił do niej przy mnie i powiedział, żeby wiecej nie dzwonila.
Cięzko było mi to wybaczyc ale jakoś się starałam. Ponadto przyjechała do nas jego rodzina. Nie widzieli sie kilka lat. Bardzo nie podobalo mi sie jego zachowanie, np. zostawil mnie w domu z nimi a sam poszedl z kolega na impreze i wrocil rano. ogolnie mialam wrazenie ze chce pokazac, ze nie jest na kazde moje skinienie itd, mimo ze wczesniej nie zostawial mnie na cala noc, pdczas pobytu jego rodziny wychodzenie z domu i koledzy stali sie nagminni. Prosilam go, zeby zaczal sie zachowywac normalnie, duzo plakalam, bo bylo mi zle, czulam sie samotnie i obco, do tego tesciowa robiaca mi wiecznie uwagi, lekcewazaca mnie, traktujaca jak powietrze z drugiej strony on taki zimny i obojetny.
Wiem, ze jest w tym duzo mojej winy, bo ja czesto krzycze, placze, szybko sie denerwuje, to dlatego ze jestem tu sama, moze juz troche sfrustrowana, kiedy widze ze jedyna bliska mi osoba zaczyna sie oddalac.
Wkoncu wczoraj przeszedl samego siebie. Jako ze jego rodzine, po 3 tygodniach pobytu u nas, pojechali do rodziny do innego miasta, ja szczesliwa ze wkoncu skoro mamy urlop spedzimy troche czasu razem, slysze ze mowi przez telefon ze jutro przyjezdza. W efekcie zabral ze soba swojego kolege i pojechal do rodziny zostawiajac mnie sama w domu.
Chce sie wyprowadzic, uniezaleznic, moge to zrobic, stac mnie na to. Nie wiem tylko czy to wszystko to wystarczajacy powod zeby sie rozstawac. Jest mi zle ale mimo wszystko go kocham, nie wiem juz co robic....
|