Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - Ja go nie kocham - on nie chce odejść.. Skomplikowane...
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2012-08-22, 15:29   #4
madana
Zakorzenienie
 
Avatar madana
 
Zarejestrowany: 2004-05
Wiadomości: 17 071
Dot.: Ja go nie kocham - on nie chce odejść.. Skomplikowane...

Cytat:
Napisane przez mloda_mama22 Pokaż wiadomość
Witam was wszystkich, mam pewien problem który chciałabym przedyskutować, posłuchać opinii innych bo niestety na najbliższych nie moge w tej sytuacji liczyć. Moja historia jest chyba dość "banalna", 19latka studentka zaszła w ciąże z chlopakiem z którym była przez rok - panika no i huczny ślub. Nie chciałam tego ślubu, wiem to na pewno. Pamiętam te sztuczne oświadczyny przy rodzicach i jak mialam ochote krzyknąć NIE!!!! Ale nie miałam odwagi, wiedziałam że zrobiłam przykrość rodzicom taką "niespodzianką" nadmienie mieszkamy w małej wsi. I tak od samego slubu bylo mase plotek i czulam sie wytykana palcami :///
On miał 26lat widziałam że mu na mnie zależy, ze sie stara baaardzo sie cieszył ze zostanie tatą. To wszystko było mu bardzo na rękę - mieszkał z rodzicami alkoholikami, mało zarabiał zreszta tak jest nadal - a u mnie w domu zero odpowiedzialnosci nie musiał sie nigdy martwić opłatami, jedzeniem no raj na ziemi. Przez całą ciąze byłam dosłownie jego służącą (nawet cherbaty sobie sam nie parzył, no bo sie wstydził "bo nie jest u siebie") no i oczywiście musiał dostać ją pod nos. Tak samo obiadki, sniadanka... Nie powiem, bo byłam w nim zakochana ale on nie zrobił nic by to sie przekształciło w miłość a ja sie naprawde starałam... Przy dziecku nie zrobil nic, ma teraz prawie 2latka wszystko co potafi nauczylam go ja albo moi rodzice (jego wogole nas nie odwiedzają, ani oni ani jego brat), nie porafi poświęcic mu wiecej uwagi (nudzi sie), przez te prawie 2 lata nie przewinął mu nawet pieluchy. Widze jak inni ojcowie w naszej rodzinie zajmują sie dziecmi i serce mi pęka on tylko potrafi przyjść wyściskać go i tyle. Ja jeszcze studiuje on mało zarabia, do drugiej pracy nie pojdzie bo "pracuje sie po to aby zyc a nie zyje sie po to aby pracowac", powiedzial mi tez ze on jest z rodziny inteligentów (rodzice mgr.inż.) a ja z rodziny roboczej wiec mam w genach zasuwanie a on sie nie da wykonczyć... Sam nie bylby w stanie sie utrzymać a co dopiero swojej rodziny. Kiedyś jak małemu ząbki wychodziły i w nocy plakał to nachylił sie nad nim i krzyknął "zamknij sie do ch*ja!!!!" bo on na rano do pracy idzie. Nie żywie już do niego żadnych uczuć, owszem powiedziałam mu to i widze ze sie stara pomaga mojemu ojcu i pracuje dłużej(nadgodziny). Ja mimo to nie widze przyszłości z tym człowiekiem, zdaje sobię sprawę z tego że nie bedzie ani mi ani dziecku lżej (ciagle tylko tata i tata a ja tego wogole nie rozumiem jak on mu tak malo uwagi poswieca...) ale już nie mogę udawać ze wszystko jest OK, budzić się co rano obok niego z myślą "co ja tutaj robie?".

Problem w tym ze on nie chce odejsc, nie chce sie wyprowadzić - powiedział ze nie zostawi nas bo jestesmy jego rodziną, ze on by caly czas sie zastanawiał co robimy etc... Że sie zmieni jak sie wprowadzimy do jego rodziców, ze bedzie sie starał ze bedzie inaczej. Nie robi mi wyrzutów że sobie coś kupuje, widze ze stara sie byc wporządku, nie zmusza mnie do seksu ani do zadnych czułości.
Ja mam już dośc takiej wegetacji, nie ma zadnej wiezi seksualnej miedzy nami bo na samą mysl ze miałby mnie dotknąć czuje sie poprostu źle.. Nie wiem co mam robić, zeby to zakonczyć. Z jednej strony chce rozwodu a z drugiej wiem ze wyszlam za niego z powodu dziecka i ciagle sie zastanawam ze skoro byl to wystarczajacy powód do slubu to dlaczego by nie byl wystarczajacy zeby w tym zostać, dopada mnie jakas paranoja bo jak pomysle o rozstaniu z nim widze ze dziecko dziwnie na mnie patrzy, jakby z złością. Nie wiem, czuje sie okropnie. Rozmawiałam z mamą, raz mowi ze mi sie dziwi ze z nim jetem ze juz dawno by go rzucila na moim miejscu a raz ze tak sobie wybrałam i że musze go "prostować".

Wiem ze nie chce byc z nim, wolę zostać sama z dzieckiem. Sama sie mu nie dziwnie ze on nie chce sie wyprowadzić (do rodziców alkoholików nie wróci, z jego pensji nie bedzie w stanie sie utrzymac albo bedzie mu baardzo ciezko, powiedzial kiedys ze nie mialby pieniedzy zeby odwiedzac dziecko). Chcialabym też być wporządku, nie chce by ktoś mnie oskarżył że on sie stara a ja mam to w poważaniu, bo nie mam - doceniam to ale za pózno na to wszystko. Chcę tylko zakończyć tą chorą relacje a do niego nic nie dociera... Co mam robić? ciagle bije sie z myslami, jest mi z tym fatalnie - koniec konców wyszło na to ze nie dosc ze sprawilam rodzicom drugie dziecko na utrzymaniu to i jeszcze zięcia
- cała reszta jest pochodną tej jednej złej decyzji; nigdy nie należy wychodzić za mąż, bo się wpadło .gdy na dodatek chłop kosmitą się okazuje: niezaradny, niepomocny;

I mąż może sobie nie chcieć; o rozwód możesz wystąpić; to nie od "wyraża zgodę", to sąd was rozwiedzie.
madana jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując