witajcie dziewczyny po kilkumiesiecznej przerwie! ciesze sie, ze znowu do was zajrzalam bo - az wstyd sie przyznac- przez wakacje prawie wcale nie trenowalam z Ewa (pomijajac 3 kilerki w lipcu)

a na domiar zlego, jak to latem, moje slodyczowe obzarstwo siegnelo zenitu. i teraz mam za swoje

waga na szczescie stoi popsuta, za to mam klopot z dopieciem jeansow

czas wziac sie za siebie. a dzieki wam mam przynajmniej motywacje. trzymajcie kciuki
jezeli chodzi o same cwiczenia, to wybierajac pomiedzy skalpelem a kilerem, zdecydowanie wole skalpel. co prawda nie moge robic go codzienie bo wtedy po ok. 15 treningach moje nogi nabieraja tak olbrzymiej masy miesniowej, ze niejeden pilkarz moglby mi pozazdroscic, natomiast mysle, ze 3 razy w tyg bedzie optymalne
kilera robic chyba nie moge bo po pierwsze w ogole na mnie nie dziala, w sensie, ze nie czuje wcale zmeczenia (sama sie dziwie bo kazda moja kolezanka wlasnie po kilerze umiera), a po drugie jedynym objawem jest bol lydek. i to nie sa zakwasy tylko takie jakby skurcze przy niedoborze magnezu

inna sprawa, ze kiler jest mega nudny. dlatego odpuszcze. czas zabrac sie za turbo, jeste bardzo ciekawa co to za wymysl
