Napisane przez magdaottak
Cześć dziewczyny!
Pisząc tą wiadomość liczę na jakiegoś kopa, na coś co pomoże mi się wziąć w garść, żyć.
Czytam wizaż niemal codziennie, ale jakoś nigdy nie miałam odwagi założyć wątku. Aż do teraz... Z góry przepraszam za tak długą wiadomość, ale przez lata nazbierało się we mnie tyle rzeczy, które teraz chcę z siebie wyrzucić.
Nie wiem co robić. Straciłam chęć życia. Zaczęło się to już dawniej- dni, w których po prostu nie radziłam sobie ze smutkiem. Potem wyjechałam na studia do dużego miasta i na jakiś czas mi to przeszło. Nie miałam czasu na zamartwianie się. Potem sytuacja się ustabilizowała, znalazłam przyjaciół, nie miałam już tylu problemów i mój problem wrócił ze zdwojoną siłą. Nic mnie już nie cieszy. Płaczę praktycznie codziennie. Gdy ktoś mnie zapytał czego bym chciała, aby być szczęśliwą, to zdałam sobie sprawy, że nie ma takiej rzeczy. Codziennie rozmyślam o tym co się dzieje na świecie. Nawet pisząc tego posta zdaję sobie ile właśnie osób umarło z głodu, ile cierpi, ile jest gwałconych, ile mordowanych ile umiera... Zastanawiam się jak inni ludzie mogą normalnie żyć i nie zwracać na to uwagi.
Będąc przy ludziach jestem duszą towarzystwa. Przybrałam taką maskę i nie mogę z tym skończyć. Uśmiecham się, wyciągam na imprezy, a jak zostaję na 5min. sama to zaczynam wpadać w czarną otchłań.
Nie piszcie, abym znalazła sobie jakieś zajęcia, bo już próbowałam. Zapisałam się na drugi kierunek, na kursy językowe, zajęcia ruchowe, kółka, organizacje, wolontariat, ale w końcu idę spać i wtedy się zaczyna. Od jakiegoś czasu mam problemy z zasypianiem, bo właśnie wtedy zaczynam rozmyślać. Był czas, że spałam po 2-3 godziny dziennie i budziłam się wyspana. Brałam jakieś ziołowe tabletki, ale sen po nich nie jest taki regenerujący, tylko wymuszony. Budzę się zmęczona.
Chodziłam kiedyś do psychologa, teraz znowu się zapisałam, ale to mi nie pomaga. Ciężko jest mi mówić obcej osobie o moich intymnych sprawach, ponadto nie mogę znaleźć psychologa, który by mi jakoś odpowiadał. Ostatnio byłam u pani psycholog, która oznajmiła mi, że mają nowy system i musi wpisywać do komputera to, co powiem. Bardzo mi przeszkadzało, że nie patrzyła się na mnie tylko w monitor i ciągle stukała w klawiaturę, więc tylko mnie to zdenerwowało.
I jeszcze jest najważniejsza sprawa: CHŁOPAK. Nigdy nikogo nie miałam, dlatego, że nigdy nie potrzebowałam takich kontaktów. Wszystko zmieniło się rok temu. Poznałam jak mi się wydawało cudownego chłopaka. Spotykaliśmy się bardzo często. Pierwszy raz zaczęło mi na kimś zależeć. Z natury jestem nieufna, a tu prosze- zaufałam. Nigdy nikt tak do mnie nie pasował. Mam nietypowe zainteresowania i okazało się, że on ma te same. Wierzymy w te same rzeczy, mamy te same poglądy. Pomagałam mu w wielu rzeczach, napisałam mu niemal nawet pracę magisterską, pożyczałam komputer, bo nie miał swojego. Co się okazało? Przez ten cały rok pisał z wieloma dziewczynami, spotykał się z nimi, umawiał, sypiał. Czuję się jak kretynka. Nie mogłam się uczyć, bo pożyczałam mu laptop. On brał go tylko po to, żeby pisać z nimi. Po wszystkim powiedział mi, że on jest cudowny, ma tylko jedną wadę- nie może się skupić tylko na jednej dziewczynie. Jak mu powiedziałam, że wiem to... nawet nie wiem jak opisać to, co robił. Udawał, że nic się nie stało. W skrócie: ja sie właśnie dowiedziałam, że przez cały rok zdradzał mnie z wieloma innymi a on do mnie pisze: "u mnie brzydka pogoda, gotuje obiad, potem robie cośtam, a u ciebie co nowego" ja mu na to" nienawidze cie! nie pisz do mnie" a on na to "o co ci chodzi? przestań, ludzie mają większe problemy." I tak cały czas, udawał, że nic się nie stało. Ja nie mogłam tego wytrzymać, nie chciało mi się żyć, chciałam zapomnieć, doszło do tego, że błagałam go żeby dał mi spokój. A on ciągle pisał te głupoty zbywając mnie i moje żale. Jak mu powiedziałam, że przeleci wszystko co się rusza, to mi zaczął tłumaczyć, że te dziewczyny, z którymi mnie zdradzał były ładne i on tylko ładne wybiera. Opisywał mi je!! PATOLOGIA!! Dodam, że on nie jest Polakiem, więc możliwe, że inaczej patrzy na te rzeczy.Najgorsze jest to, że on strasznie podkopał moją wiarę w innych ludzi. Zawsze byłam taka niewinna, a on z racji tego, że jest starszy opowiadał mi jak to jest na świecie. Np. że nie jest możliwe żeby jeden chłopak był wierny dziewczynie przez dłuższy czas, bo niewiadomo jak ładna byłaby ta dziewczyna, prędzej czy później mu się nudzi i nie staje mu. Znam miliard innych świństw, które ludzie wyrządzają sobie w związkach.
Tak bardzo mi przykro, jedyna osoba, której zaufałam przez całe 20 lat zdradziła mnie i wykorzystała. Jedyna, na której mi zależało w całym moim życiu.
Zastanawiam się po co napisałam tego posta. Chyba żeby w końcu to z siebie wyrzucić.
Nic mi się nie chce, nie mam już siły. Czuje, że już sie po tym nie pozbieram.Nawet teraz jak to piszę jestem zalana łzami.
Boję się, bo codziennie jest gorzej.
Dziękuję tym, którzy wytrwali do końca.
|