A ja już po wizycie. I od początku. Wyniki ok, tylko żelazo bez zmian, także mam łykać dwa razy dziennie. Na USG maluszek miał wyprostowane nogi, pierwszy raz ujrzałam taką jego poze, długaśne takie te nogi, że stwierdzam że kupowanie ciuszków na 56 cm mogę sobie darować. Waży ponad 600g, także pani doktor stwierdziła, że jak na ten tydzień to sporo i dziecko urodzi się raczej duże, co mnie troszkę przeraziło, bo jak ja takiego wielkiego klocka urodzę

no ale tym się narazie nie ma co martwić...
Ładnie było widać twarzyczke, ziewał sobie znudzony i połykał wody...
Potem pani dr zaczęła oglądać serduszko i odrazu mi się wydawało, że coś za długo się w nie wpatruje, po czym pyta czy planujemy iść na usg 4d, więc mówię że byliśmy na tym bezpłatnym w Krakowie. Wypytywała mnie czy wszystko tam było w porządku czy czegoś się w serduszku nie dopatrzyli. Opowiedziałam jej jak to wyglądało, że dość dokładnie małemu serce oglądali i że mówili że wszystko rozwija się prawidłowo. Powiedziała, że ona widzi tam pewną nieprawidłowość, ale nie jest tego pewna i że poczekamy do kolejnej wizyty, bo być może to kwestia ułożenia. Jeżeli na kolejnej wizycie tj.29.11 dalej będzie coś nie tak z tym serduszkiem to skieruje nas na 4d. Mówiła żeby się nie przejmować i zobaczymy co wyjdzie na badaniu za 3 tyg.
Ale ja oczywiście już się stresuje i schizuje, choć tak naprawdę nie wiem co jest grane, bo nic konkretnego nie usłyszałam. Boję się o maleństwo. Nie wiem skąd się takie wady biorą, bo genetycznie to nikt z naszej rodziny nie ma problemów z sercem.
Jak myślicie iść na 4d nie czekając na tę wizytę za 3 tyg, czy zastosować się do tego co powiedziała i zaczekać.
Z drugiej strony, przecież w tym Krakowie, było kilka lekarzy przy tym USG, gdyby było coś nie tak to któraś z tych osób zauważyłaby jakaś nieprawidłowość. Sama nie wiem co o tym myśleć. Boję się nawet myśleć, że maluszek urodziłby się z wadą serca. Jestem przerażona.