[JudytaKas]

przypomnieał mi się wątek to wam cos opowiem
Z góry przepraszam za składnie ale znowu jak o tym pomyślałam to mam bulwersa
Wczoraj w autobusie usiadłam sobie z tyłu, pare przystanków dalej wsiadła trójka dzieciaków (na oko gimnazjum) i jeden miał atak padaczki - szybko go złapałam, ułożyłam na bok i trzymałam głowe żeby sobie nic nie zrobił. W tym czasie dowiedziałam się, że drugi chłopiec jest jego bratem. Zapytałam gdzie mieszkaja - parę przystanków dalej. Po karetke nie ma co dzwonić bo wiem, że atak zaraz minie(zresztą chłopiec był dosyć spokojny i powiedział to samo) dałam mu telefon żeby zadzwonił do mamy - zadzwonił i powiedział, że brat ma atak i czy mama wyjdzie na przystanek (mieszkaja przy samym przystanku). Na przystanku, na którym chciałam z nimi wysiąść aby pomuc im sie pozbierac bo już atak mijał ale nie chciałam żeby znowu cos tam sie stało, kierowca się nie zatrzymał na dłużej tak żebyśmy mogli wysiąść bo - "mam grafik"
Udało sie wysiąśc dopiero 3 przystanki dalej. Przechodze do sedna: w między czasie gdy starałam sie chłopcu pomóc na przodzie autobusu babki mówiły - tu cytuję: "ach ta dzisiejsza młodziez tylko narkotyki" (podtrzymywaliśmy we dwójke go i widziałm jak chłopakowi przykro), miałam ochotę wydrzeć się, że nie każdy kto upadnie jest narkomanem albo alkoholikiem
I tak nikt inny tym dzieciom nie pomógł,:
kierowca się nie zatrzymał,
babki wyzwały od narkomana,
no k....wa co za znieczulica im starsi tym głupsi - bo co jak młody to narkoman???
grunt, że mu sie nic nie stało i bezpiecznie dotarł do domu
Pozdrawiam wszystkie stare, wredne, zgrzybiałe baby, które nie widzą nic innegi po za swoim czubkiem nosa i uważaja, że wszystkie młode osoby są ZŁEM tak chodzicie nawet codziennie do kościoła ale juz pomóc drugiej osobie to nie musicie.

Jeszcze raz przepraszam za bałagan w tekście ale jakos nie potrafię napisac o tej sytuacji spokojnie i składnie