|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2009-12
Lokalizacja: Wrocław
Wiadomości: 13 378
|
Nie wierzę, że to napisałam, ale jednak...
Nocną porą różne człowieka myśli gnębią, a ja sobie na dokładkę wątek o seksie analnym poczytałam, więc naszło mnie już całkowicie.
Zakładam ten wątek, bo chciałabym aby ktoś z boku spojrzał na moją sytuację, bo wcale nie ukrywam, że mi brak jakiegoś takiego hm… dobrego podejścia do tego.
Na początek… Już w wieku lat 5 gadałam wszem i wobec, że dzieci nigdy mieć nie będę, podobnie jak męża, ale dzieci przede wszystkim. Piszę o tym, bo nie wiem czy się może to nie okazać kluczową informacją.
Moje życie seksualne wygląda/wyglądało mniej więcej tak:
W wieku 12 lat zaczęłam interesować się moim ciałem. Zauważyłam, że dotykanie to tu to tam sprawia mi mega frajdę, nie czułam się z tym źle, nie czułam, że to obrzydliwe, niemoralne czy jakiekolwiek inne.
W wieku mniej więcej 15-16 lat przeżyłam swój pierwszy orgazm, do dzisiaj to pamiętam. Chyba najlepszy jaki w życiu miałam. 
W wieku 18 lat poznałam pierwszego chłopaka, który zwrócił na mnie jakąkolwiek uwagę. Nigdy parą nie byliśmy, za to wylądowaliśmy w łóżku (bez pełnego seksu) + był pierwszą osobą, z którą się całowałam i która mi powiedziała, że nie umiem tego robić. To skutecznie mnie zablokowało na dłuuugi, dłuuugi czas chociaż żaden inny facet już nigdy tak nie powiedział. Całować nie lubię się do dzisiaj. Po naszych wspólnych, jako tako igraszkach (nic specjalnego) zaczęłam panikować, że na pewno jestem w ciąży, bo on mógł coś palcem przenieść. Nie przeniósł, ale te nerwy…
W tym samym wieku wylądowałam jeszcze w łóżku z pewnym A. też nic specjalnego, też nie byliśmy parą. I wtedy właściwie się chyba zaczęło. Zaczęłam czuć, że to wszystko jakoś źle zmierza. Oni mnie nie kochają, ani ja ich, seks to zło, czysto fizyczna potrzeba, w piramidzie Maslowa w najniższym szczeblu, takie o g*wno. Mimo wszystko nie umiałam przestać się masturbować, więc zaczęłam to sobie tłumaczyć potrzebą ciała i tyle. O ile na początku sama ze sobą bawiłam się różnie, to potem moja masturbacja ograniczyła się do siedzenia po turecku na krześle i miziania łechtaczki i trwa to do dzisiaj. Wtedy też zaczął pojawiać się płacz po orgazmie, mega wyrzuty sumienia, obrzydzenie, przeogromny smutek.
W wieku lat 19-20 poznałam M., myślałam, że coś z tego będzie, ale nie było, też wylądowaliśmy w łóżku (bez pełnego seksu), ale miłości w tym nie było. Tu zabawy były bardziej wymyślne i już w ogóle panikowałam, że jestem w ciąży. Nie byłam.
Obecnie często spotykam się na takie schadzki z A. To miły, wyrozumiały mężczyzna. Nigdy mi nic nie obiecywał i nigdy nic nie nakazywał, potrafi rozmawiać o seksie i to jest fajne tylko ja zbytnio rozmawiać nie umiem. Kłóci się wszystko we mnie. Z jednej strony gdzieś po głowie chodzą mi szalone pomysły i zauważyłam, że lubię jak facet mnie np. mocniej przytrzyma, bla, bla, bla, takie tam rzeczy. Wkurza mnie to, boję się tego. Czytam wątki na wizażu i myślę sobie, jezuuu ci ludzie jakby mogli to by się w ucho ruch*li, to obrzydliwe. Oni robią z rzeczy nienormalnych całkowicie normalne tłumacząc, że wszystko przecież dla ludzi, a zaraz potem mam myśli, że ja pewne z tych rzeczy np. chciałabym spróbować i… o ku*wa niedługo będę tak popie***lona jak oni, to się nie może dziać, nie może.
Obecnie jeszcze poznałam C., C to dziewczyna, lesbijka, owinęłam ją sobie wokół palca i właściwie ja w tej znajomości noszę spodnie, a ze względu na moje zaburzenia odżywiania, które wiążą się z ciągłą kontrolą to odpowiada mi takie coś, bo kontrolę lubię mieć. I też nie wiem, co o tym myśleć. Nie uważam się za lesbijkę, nie wiem czy mogłabym się z tą osobą związać, ale z drugiej strony jak pomyślę o seksie i o tym, że w ciążę na pewno nie zajdę, że wreszcie bym się mogła ponieść, a nie rozmyślać o tym ojej czy on coś przeniósł, kurde, a czy on wcześniej mnie tam nie dotknął, ojej muszę pranie zrobić i naczynia czekają. No i jeszcze sam fakt, że wreszcie kogoś zainteresowałam swoją osobą… działa jakoś tak… dobrze.
Podsumowujące zdania:
a) W moim domu nigdy o seksie się nie mówiło ani dobrze ani źle, bo nie mówiło się o nim w ogóle. Kiedyś już w innym wątku wspominałam, że moi rodzice nigdy się nie kochali i nie uprawiali praktycznie seksu tym bardziej, że mama spała ze mną w jednym łóżku do mojego prawie 16 roku życia.
b) Nienawidzę na dzień dzisiejszy masturbacji chociaż nadal to robię. Nie lubię się też całować.
c) Chciałabym z seks tylko pod kołdrą, po ciemku, klasycznie i przeraża mnie, że czasem mam inne myśli. Tak jakbym miała w sobie dwie osoby jedna mi mówi to, druga tamto, jedna mówi, że będzie fajnie, druga, że to obrzydliwe.
d) Dlaczego tak się boję ciąży? Czy dlatego unikam seksu? Bo seks = odpowiedzialność za ewentualną ciążę.
e) I najważniejsze, o czym jeszcze nie mówiłam (na biało). W okresie dorastania zaczęły pojawiać mi się ciemne włosy na całym ciele, wylądowałam u ginekologów i endokrynologów i z moimi hormonami jest wszystko dobrze, ale włosy zostały. Tylko, że ja nie mam siły golić sobie całych nóg, tyłka, piersi, brzucha, dołu pleców, twarzy i jeszcze palców zarówno u rąk jak i nóg. Nigdy nie czułam się kobietą, zawsze czułam się czymś. Nie utożsamiam się z własną płcią, wolałabym być mężczyzną. Do tego mam budowę kielicha czyli brak wcięcia, szerokie ramiona. Zawsze czułam, że moje ciało to moje przekleństwo. Wprawdzie żaden facet nigdy mi nic nie powiedział, że mam dupę i brzuch bardziej owłosione niż oni, bo wiadomo nie wypada, ale ja sama czuję się z tym źle.
Dobra, ten wątek w ogóle nie ma ni ładu ni składu. Nigdy nie myślałam, że w ogóle taki umieszczę, ale ostatnio za bardzo biję się z myślami, a dobrze je z siebie wywalić.
__________________
"Któregoś dnia zrozumiesz, że szukasz tego, co już posiadasz".
Treningi
2016: 117/100
2017: 71/100
Edytowane przez SekretnyWachlarz
Czas edycji: 2012-11-13 o 10:41
|