[Nevermindowa]

Ja dzisiaj mam fatalny dzień.
Rano byłam cała w skowronkach, szykował się koncert, na który dawno czekałam. Miał być na koncercie świetny chłopak. Dzisiaj spoglądał też na mnie na zajęciach artystycznych, które mamy na szczęście razem .
Potem dowiedziałam się, że nie idę na koncert, rodzice zrezygnowali, bo jak zwykle im się nie chce, a siostra wystawiła mnie do wiatru dla koleżanki, której podobno nie lubi, ale i tak idzie z nią na koncert. Świetnie, prawda? Mnie zna całe życie, a idzie z jakąś lafiryndą. Do tego kłamie, że nic takiego nie mówiła, że ze mną idzie. Właśnie pojechała na koncert przed chwilą.
A ja? Zaryczana, z posklejanymi włosami i na wpół jednym, pomalowanym okiem (szykowałam się na koncert, z zamiarem pójścia), siedzę pod kołderką z ukochanym szynszylkiem obok. Czasem wydaje mi się, że tylko zwierzęta nie sprawiają mi przykrości, dlatego tak je lubię. Większość ludzi zachowuje się jak durne, niewychowane matoły. Udają przyjaciół przez lata, a kiedy ich potrzebujemy, to nawet nie starają się nam pomóc, zupełna olewka.
Ale przesiedziałam te 4 godziny pod kołdrą i paczką chusteczek bez jedzenia. Taki jedyny plus. Zaraz coś zjem, zapewne płatki, które mama mi przywiezie z pracy. "Tak na pocieszenie" . Szkoda, że nie widzi tego, jaką mi sprawiła starszą siostrę.