Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - Grudzień za pasem, każda chce już być ze swoim bobasem! Mamusie XI-XII część XIX
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2012-12-04, 17:38   #1654
Sola1
Zakorzenienie
 
Avatar Sola1
 
Zarejestrowany: 2012-04
Wiadomości: 8 525
Dot.: Grudzień za pasem, każda chce już być ze swoim bobasem! Mamusie XI-XII część XI

Opis porodu.

Jak zapewne niektóre z Was pamiętają – wody zaczęły mi się sączyć jeszcze w domu przy pogaduchach z Wami. Poczekałam na tż i pojechaliśmy spokojnie na IP. Tam podłączyli mnie pod ktg – skurcze były marne. Wody przestały lecieć i myślałam, że mnie odeślą. Jednak w którymś momencie jak chlusnęły to nie było wątpliwości. Dziewczyny – pamiętajcie jak macie podejrzenie odejścia wód to na wkładkę połóżcie chusteczkę, bo ja o tym zapomniałam ( te emocje…) a z wkładki nie dało się sprawdzić. Później miałam pierwsze bolesne badanie przez lekarza. Zostałam wymierzona jak duże dziecko jestem w stanie urodzić.

Następnie zostaliśmy zaproszeni z tż na porodówkę. Była tam przez chwilę jakaś para, później jakaś babka, ale tak byłam sama pomimo 3 stanowisk. Na początku śmiałam się i żartowałam z tż przy tych skurczach, więc był luz – tylko badania bardzo bolesne. Zapytali mnie się czy chcę się zdecydować na oksytocynę, bo przy moich skurczach to mogę rodzić do jutra wieczorem. Nie była to zachęcająca perspektywa więc się zdecydowałam. Zresztą pewnie i tak bym ją dostała, bo okazało się, że poleciało jeszcze trochę zielonych wód – lekarze ( było ich podczas całego mojego porodu 3 – czułam się naprawdę bezpieczna) byli zdziwieni, że wody normalne, a oprócz tego trochę zielonych – podobno pierwszy raz się z tym spotkali. Dostałam również antybiotyk.

W którymś momencie zaczęło młodej spadać tętno i w związku z tym ja miałam przerąbane, ale Iza była w tym momencie najważniejsza. Cały czas musiałam być podłączona pod ktg i większość czasu musiałam leżeć przekręcając się na różne strony, co było dla mnie straszne, bo nienaturalne – miałam ochotę pochodzić, pokucać itp.
W końcu zaczęła działać oksytocyna – gdzieś koło 22-ej zaczęły się już takie skurcze, że myślałam, że zwariuję – jak macie możliwość to nie korzystajcie z niej bez znieczulenia. Ja myślę, że naturalne skurcze są jednak łagodniejsze. Zapytali mnie czy chcę znieczulenie – odpowiedź była, że tak, ale na razie rozwarcie było na 1 czy 2 palce, czyli za wcześnie.
Następnie pozwolili mi wstać na trochę, żeby pokręcić biodrami. Okazało się, że nagle z małego rozwarcia zrobiło się na 8 palców i na znieczulenie było już za późno… Pytałam się czy na pewno. Najgorsze jest to, że słyszałam chwilę wcześniej, że niedługo przyjdzie anestezjolog…

Doszliśmy do partych –zaczęło mnie jakoś trząść ( podobno tak się zdarza podczas porodu) – źle oddychałam, wszystko robiłam odwrotnie niż mi mówili – czułam, że nie mam kontroli nad własnym ciałem i nie potrafię robić to co mi mówią. Ale oni przecież chcieli mi pomóc, żeby szybciej urodzić – cały czas to mówili i na pewno mieli rację. Pod koniec to nie wiem ile osób stało nade mną łącznie z moim tż chyba z sześć + dodatkowo te bolesne badania – chciałam stamtąd uciec i urodzić w samotności przed szpitalem pod drzewem w pozycji innej niż leżąca– autentycznie to było moje marzenie – mieć święty spokój .
W końcu usłyszałam, że już widać główkę, ale myślałam, że ściemniają, żeby mnie zmotywować. Po każdym skurczu robiło mi się słabo, bo źle oddychałam. Zostałam nacięta, ale w ogóle mnie to nie bolało. Nagle zobaczyłam dziecko, które położyli mi na brzuchu. Pierwsza moja myśl – mam nadzieję, że nikt nie pomyśli, że jestem jakaś wyrodna, ale była – jaka ulga. Druga – jaka fajna dzidzia wyszła mi z brzucha. Na początku płakała, a jak dali mi ją na brzuch i spojrzała na mnie tymi swoimi oczami to od razu się uspokoiła – było to niesamowite uczucie. Była godz.1:45

Jednak nie trwało to zbyt długo, bo została zabrana do ubrania itp., a ja miałam dalszy ciąg przyjemności tj. urodzenie łożyska i szycie w znieczuleniu. Po porodzie to był w sumie pikuś, ale ja już miałam serdecznie dość i drażnił mnie każdy dotyk.
Potem zawieźli mnie na salę, gdzie miałam być kolejne dni. Na początku pierwszy dzień mała była bardzo spokojna – odsypiała poród. Na drugi dzień zaczął się problem. Tak jak pisałam wcześniej miałam problem z karmieniem piersią, bo Iza albo po kilku ruchach zasypiała albo się denerwowała i płakała. Pomagało mi łącznie kilka pielęgniarek. W końcu drugiego dnia, gdy normalnie się wychodzi dowiedziałam się, że nie wyjdę, bo małej spadła za bardzo waga, a potem okazało się, że spadł również cukier prawdopodobnie z niedożywienia. Dostałam zalecenie odciągania pokarmu i mm, a oprócz tego oczywiście na początek karmienia przystawianie. W sobotę okazało się, że możemy wyjść, bo unormowało się wszystko z tym, że zalecenia jak wyżej.

Podsumowując – gdyby nie to, że musiałam leżeć, miałam oksytocynę bez znieczulenia to myślę, że nie byłoby to tak bolesne. Nie wiem czy waga dziecka była aż tak istotna, bo to chyba najbardziej bolą skurcze a nie wyjście dziecka ( o ile jest się wymierzonym, że przejdzie) – tak mi się wydaje.
Sola1 jest offline Zgłoś do moderatora