Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - Budowa domu niszczy mój związek.
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2012-12-05, 00:00   #2
lilka_vanilka
Zakorzenienie
 
Avatar lilka_vanilka
 
Zarejestrowany: 2010-01
Wiadomości: 3 905
Dot.: Budowa domu niszczy mój związek.

Cytat:
Napisane przez JossStone Pokaż wiadomość
Każda para chciałaby mieć swoje własne gniazdko. Tak jak ja i mój mąż, tak więc w tym roku ruszyła budowa naszego domu... która zniaszczyła nasz związek.
Między nami nigdy nie było idealnie, ale kochaliśmy się i pomimo różnicy charakterów układało nam się. Z budową wszystko sie posypało. Już na początku zakładaliśmy, że wszystko zabierze troche więcej czasu i pieniędzy... ale nie sądziliśmy, że będzie ąż tak źle. Na początek dodam, że to ja "opiekuję " się budową - wróciłam do Polski z Włoch, żeby się tym wszystkim zająć, ale wsparcie mojego męża mam - długie godziny dyskutujemy o zakupach do domy i zawsze mi doradza.
Problemy zaczeły się przez moje niedopatrzenie przy podpisywaniu umowy z firmą - wyszło, że musimy zapłacić więcej, bo po prostu ja myślałam, że będzie to w cenie domu, ale tak w rzeczywistości nie było. Wiadomo, mąż się wkurzył, ale było jeszcze w miarę spokojnie.
Potem w trakcie budowy wyszedł problem z elektrownią - po prostu był błąd w warunkach technicznych i wszyscy myśleli, że możemy podłączyć się do słupa a okazało się, że mamy podłączyć się pod licznik mojej mamy (dwa budynki stały na jednej działce, której jestem współwłaścicielem) i albo robimy teraz podział działki i mamy osobne przyłącze, albo robimy tak jak mówią oni. Zdecydowaliśmy na podział. A teraz podział się ciągnie i ciągnie juz ponad 2 miesiące, bo gmina nie chciała nam wydać pozowlenia na podział, twierdząć, że podstawy do podziału nie ma... Teraz geodeta walczy ze starostwem, a oni się zastanawiają już miesiąć czy podział działki (jest to działka rolna) można podciąnąć pod podział współwłasności, bo coś tam w sumie nie wiadomo co im nie pasuje... A mąż się tylko pyta : Kiedy będzie podział? Kiedy podłączą prąd... A ja nic mu nie mogę powiedzieć na ten temat, bo nie wiem nawet ile czasu elektrownia będzie potrzebowała na wykonanie przyłącza (w sumie raptem muszą kabel od słupa na dół i 20 cm do mojej działki... ale wiecie jak to jest).
No i ekpia budowlana... na początku cud, miód i malina a teraz coraz bliżej końca, coraz wolniej pracują... Czasami mam wrażenie, że ze mnie kpią jak widzę dwóch ludzi na budowie. W umowie było zapisane, że mają skończyć do 20 listopada... a tutaj jeszcze tyle pracy! No i najgorsze, że na ich miejsce teraz nikogo nie znajdziemy, tak żeby kasy na tym nie starcić (i nie mówie tutaj o tysiącu czy dwóch starty, na które i tak nas już teraz nie stać...) Staram się poganiać ich jak mogę, ale to nic nie daje... No i boję się, że jak powiem, że nie mam zamiaru płacić za taką pracę z opóźnieniem to po prostu bez żalu się zwiną i mnie zostawią z tą nieszczęsną budową.
A ja słysze tylko pytania od męża " No i co dzisiaj zrobili?" No co... trzeci tydzień głupie ocieplenie i nic więcej.
Mieszkam teraz u mojej mamy, mój mąż za 2 dni przyjeżdza, rzucił pracę , mieliśmy już iść prawie na swoje (wykończeniówkę robimy my) no i jesteśmy w czarnej d**ie....
Nie nadaję się to tego wszystkiego, do planowania, do zamawiania, do pilnowania terminów... a on twierdzi, że tylko po to tutaj jestem , że nie przyjechałam na wakacje... Rozmawiamy tylko o budowie, o materiałach o kolorach paneli... mój mąż nie ma ochoty wogóle rozmawiać ze mną, ja już w sumie z nim też nie mam, po tym jak kiedy przyjechał tutaj na 1 listopada, zrozumiałam że ani on za mną, ani ja za nim nie tęskniłam.
Mam ochotę walnąć to wszystko w pi*du.. ale szkoda mi, bo tyle kasy już zainwestowaliśmy. Mam ochotę płakać kiedy o tym wszystkim myślę, mam ochotę płakać z rozpaczy, bo mój mąż ma tutaj przyjechać za dwa dni, a ja tak bardzo nie mam ochoty na to, nie mam ochoty na planowanie, nie chce jeżdzić z nim po sklepach i się zastanawiać która tonacja dębu bardziej pasuje do salonu i gdzie znaleźć te cholerne drewniane listwy podsufitowe, ale koniecznie takie, które mają kąt większy niż 90 stopni....
Stałam się taka apatyczna ostatnio... nie wychodzę wogóle prawie z domu, nawet nie chce mi się iść zobaczyć jak idzie budowa. Siedzę tylko na kompie cały dzień, nawet nic nie robię, potem na szybko szukam jakiś informacji, albo zdjęć, żeby on się odemnie odwalił, potem siedzę na skype z nim godzinami gadając o niczym i nie mając ochoty gadać.. a z drugiej strony mam świadomość, że muszę tam siedzieć , bo jak pójdę sobie to on się obrazi...
Sytuacja wygląda dramatycznie, ale nie aż tak jak Ci się wydaje.

Co najważniejsze: nie daj sobie wmówić, że wszystkie opóźnienia są z Twojej winy. Owszem, zadanie Cie przerosło, ale w końcu konsultujecie się przez skype, więc on też dał ciala z tą umową.

Masz dośc tej budowy, nie męża. A mąż kojarzy Ci się z budową, dlatego czujesz do niego niechęć. Spróbuj się otrząsnąć i porozmawiać z mężem. Budowa kosztuje was wiele nerwów, ale nie kłóćcie się przez biurokrację i leniwych pracowników - nie jesteście jedyni, których ww. opieszałość załamuje.
__________________
_/\"/\_
(=^.^=)(")
(,("')("')
lilka_vanilka jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując