Oj zazdroszczę Wam dziewczyny, że to już!

Ale mnie mój wczoraj wkurzył. Aż się popłakałam mu na skype, co ja mówię, wyłam.

Wyobraźcie sobie, że zaplanowaliśmy, iż koniec grudnia oraz sylwestra spędzimy razem. Mówiłam mu też wiele razy, że nie mogę z nim spędzić świąt, że tradycyjnie spędzę czas z rodziną. I wczoraj znowu się mnie pyta, czy mogę z nim spędzić święta, bo jego znajomi chcą przyjechać do Krakowa w tym czasie. Ja oczywiście mówię, że nie ale co za problem, przecież może zostać po świętach i przyjechać do mnie. I się zaczęło. Bo on jednak nie wie czy przyjedzie w grudniu. Ja się pytam: CO? Jak mnie wkurzył! Kolejne moje pytanie, czemu tak twierdzi. A on na to, że wszystko się pokomplikowało (tak jak we wrześniu, kiedy nie przyjechał). Postawiłam sprawę jasno, albo przyjedzie w grudniu tak jak obiecał, albo koniec z nami. Miałam niesamowitą histerię i trochę mnie poniosło, ale on też mi wjeżdżał na psychikę niesamowicie winiąc mnie za całą sytuację, kiedy to wszystko przez niego!

Stwierdził, że on tylko chciał sprawdzić jak się zachowam i że jednak przyjedzie. Co za kretyn normalnie, faceci to jakieś ufoludy!

Więc w sumie już nie wiem czy przyjedzie, czy nie, ale dziewczyny same powiedzcie, czy jest sens to ciągnąć. Nie widzimy się od maja. Obiecał przyjazd we wrześniu i dzień przed to odwołał, miał wtedy powody, zrozumiałam ale przeżyłam załamanie nerwowe. Teraz odwala to samo. Jak nie przyjedzie to chyba go kopnę w pupę i koniec z tym cyrkiem. I nawet wiem kogo to sprawka, jego super
kolegów..