Pół żartem, pół serio (wzięte z jednego komenta z wykopu).
W wersji dla facetów:
1. Wyobraź sobie skalę atrakcyjności od 1 do 10. Na jedynce postaw śmierdzącego żula spod sklepu, a na dziesiątce np. Brada Pitta.
2. Spójrz na siebie chłodnym okiem (nie mam na myśli tylko wyglądu) i przyporządkuj ten widok do któregoś miejsca na skali.
3. Teraz wrzuć na skalę wszystkie laski, które przyjdą Ci do głowy.
4. To o czym napisałeś może spotkać Cię ze strony lasek, które sąsiadują bezpośrednio z Twoim miejscem na skali i/lub są wyżej od Ciebie. (ktoś tam pisał o zdradzie ze strony atrakcyjnej kobiety)
Na co dzień wyrywaj co chcesz, ale jeśli chciałbyś zasmakować w dłuższym związku i chcesz spać spokojnie - celuj minimum 2-3 punkty poniżej siebie. Psychologowie dowodzą, że te 2-3 punkty to już spora różnica, ale możliwa do zaakceptowania. Przy większych różnicach praktycznie nie ma szans nawet na luźną znajomość (ładni trzymają z ładnymi, bogaci z bogatymi itp, itd.)
Dla osoby będącej 2-3 punkty poniżej Ciebie zawsze będziesz bardzo atrakcyjny, więc nawet nie pomyśli, by podnosić Ci ciśnienie. Jest też mało prawdopodobne, by taką laskę chciała Ci "wyjąć" konkurencja.
Ps. Starożytni Rosjanie mawiali: ...chcesz się szybko pozbyć żony, to ożeń się z ładną...
Gorzej jak stawiam siebie na skali odejmuję te 3 punkty i wychodzi liczba ujemna 