Przemoc psychiczna. Rozwód? Terapia?
Witajcie. Postanowiłam założyć nowy wątek o przemocy, aby zawęzić tematykę do problemu, który mnie aktualnie nurtuje.
Jestem mężatka od 14 lat, mamy dzieci.
Przed ślubem znałam mojego męża 5 lat.
Z tamtego okresu moje wątpliwości co do tego związku dotyczyły głównie faktu, że wydawał mi się osobą, z którą trudno rozmawiać o uczuciach, relacjach, problemach w związku i w relacjach rodzinnych. Sam też był bardzo zamknięty i trudno mi było z nim nawiązać swobodną rozmowę, ale poza tym nie widziałam jeszcze nic specjalnie dziwnego. Wydawał mi się czasem może zimny, potrafił mówić, że nie kocha swojej matki, choć ona go bardzo kochała. Kilka razy widziałam, jak wbrew faktom próbował komuś coś udowadniać. Przed samym ślubem pamiętam sytuację, kiedy wydarł się na mnie bez sensu.
Ale tak naprawdę zaczęło się źle, kiedy na świat przyszły dzieci. Najpierw zazdrość o czas spędzany z nimi, brak zaangażowania, całe wieczory przed telewizorem. Potem już nieustanne krytykowanie, ciągła irytacja, obraźliwe słowa wobec mnie i dzieci, uderzane dzieci w głowę, podważanie mojego autorytetu przy dzieciach, publiczne awantury, ośmieszanie, drwienie, poniżanie, manipulowanie, przymus w dziedzinie ubioru i seksu. Wszystko przeprowadzone w bardzo inteligentny, perfidny i raniący sposób.
To tak w skrócie.
Kilka razy myślałam poważnie o odejściu, starałam się namówić na terapię, stawiałam warunki, oczywiście wystawiając się w ten sposób na dalsze kpiny i wyśmiewanie.
W końcu dwa miesiące temu zdecydowałam się na rozstanie, z konieczności ograniczając się na razie do separacji przy wspólnym mieszkaniu (mąż nie chciał się nigdzie wyprowadzać, a mieszkanie jest wspólne).
Brak seksu okazał się bodźcem bardzo silnym - mąż udał się do psychologa, dostał leki od psychiatry. Jednak po trzech wizytach u psychologa doszedł do wniosku, że już wszystko wie i przestał brać leki. Oczywiście nie wierzę w taką błyskawiczna przemianę, ale faktycznie przynajmniej przestał bić i wyzywać dzieci, choć manipulacyjne działania stosuje nadal, a irytacja po krótkim czasie powróciła znowu.
Ostatnio mąż zapisał się na terapie grupową dla sprawców przemocy domowej. Jest przekonany, że sam fakt zapisania już uczynił go ideałem i strasznie naciska, abym przerwała separację.
Ja go już nie kocham, mam okropne wspomnienia z nim związane, nie ufam mu, nigdy też nie udało mi się tak naprawdę nawiązać z nim emocjonalnej więzi.
Zanim jednak zdecyduje na krok ostateczny, czyli rozwód, mam pytanie - czy wiecie może, jaka jest skuteczność takiej terapii? Może ktoś ma podobne doświadczenia...
Będę wdzięczna na podzielenie się - bo mój następny krok na zawsze zmienić może życie moje i moich dzieci, na razie wierzę, że na lepsze, ale czy na pewno?...
__________________
Edytowane przez OlaVS
Czas edycji: 2013-01-08 o 13:48
|