Widzę, że w dyskusji najczęściej pojawiają się takie kwestie:
1. Pójście do poradni rodzinnej związanej z Kościołem
2. Jak wyglądały nauki przedmałżeńskie?
3. A może to ja bym zainicjowała?
4. Unieważnienie małżeństwa
5. Rozwód
ad 1.
Bardzo dobry pomysł, dzięki

Nie wiedziałam nawet, że takie poradnie istnieją, teraz intensywnie wyszukuję najbliższej. Najpierw udam się tam sama, a potem spróbuję namówić na to mojego Męża. Jak będzie miał świadomość, że to kościelna instytucja, a jednocześnie pracują tam ludzie mający rodziny, to może mniej się będzie krępował.
ad 2.
Nauki jak nauki. Było mnóstwo o tym, żeby nie uprawiać seksu przed ślubem, dużo o antykoncepcji - o jej zakazie. Poruszany był też temat aborcji. Oczywiście była też mowa o tym, żeby nie praktykować pożądliwych pieszczot przed ślubem. Poza tym mówiono, że po ślubie seks jest konieczny, że jest niezwykle istotnym elementem małżeństwa. Mąż tego nie kwestionował. Nie był natomiast poruszany w zasadzie temat tego, żeby seks uprawiać tak, żeby sprawiał przyjemność. Miałam trochę wrażenie, że pani prowadząca nieco krępuje się o tym mówić.
ad 3.
Pomysły głównie polegają na tym, żebym stanęła przed nim znienacka naga, zaczęła go pieścić i całować, albo żebym zrobiła striptiz itp. Albo żebym weszła mu pod prysznic - tu będzie ciężko z powodu łazienkowego zamykacza drzwi

Bierzcie jednak pod uwagę, że dla mnie to też będzie pierwszy seks. Nie byłabym chyba w stanie zrobić tego tak hmmm.... ostro. Nie bardzo widzę siebie na tym etapie w takiej sytuacji.
ad 4.
Unieważnienie nie wchodzi dla mnie w grę. Łączy nas naprawdę wielka miłość. Tak jak już powiedziałam, ale podkreślę to jeszcze raz - wszystko, ale naprawdę wszystko, poza sferą erotyczną w naszym małżeństwie funkcjonuje idealnie! Naprawdę. Dlatego trochę boję się stawiania sprawy na ostrzu noża, bo to może spowodować pogorszenie się tej sielanki w innych sferach. Wolę zdecydowanie rozwiązania "po dobroci".
ad 5.
Ani dla mnie, ani dla Niego, jako dla wierzących, rozwód nie istnieje.