Dot.: Zespół HELLP (ciężka forma stanu przedrzucawkowego)
Ja miałam podobną historię. Byłam w 23 tyg. ciąży, która przebiegała prawidłowo. Potem nagle cisnienie mi skoczyło do 160/110. Traf chciał, że tego dnia miałam robiony test na cukrzycę i moja lekarka od razu wysłała mnie do szpitala. Najpierw trafiłam na Madalińskiego w Warszawie, gdzie nie potrafili mnie zdiagnozować i leczyli mnie na zatrucie (bo miałam okropny ból w nadbrzuszu, wymioty) i walczyli z wysokim ciśnieniem. Dopiero 4 dnia po badaniach krwi okazało się, że jest tak źle, że muszą mnie wysłać do szpitala o wyższym stopniu referencyjności. I tak trafiłam do Orłowskiego, gdzie natychmiast zdiagnozowano u mnie HELLP. Pierwsza rzecz, jaką usłyszałam od lekarki było to, że konieczne jest natychmiastowe zakończenie ciąży poprzez podanie pigułek wczesnoporonnych. Byłam w ciężkim szoku, nie mogłam uwierzyć w to, co do mnie mówi. Potem pojawił sie lekarz, który po usg stwierdził, że dziecko nie ma szans, bo nie rośnie od 3 tygodni. Moja córeczka ważyła zaledwie 435 g, nie miała żadnych szans. Następnego dnia po porodzie zaczęło mi rosnąć ciśnienie, którego lekarze przez 5 godzin nie potrafili zbić. Władowali we mnie jakieś 10 różnych leków, dopiero taki, który rzadko działa obniżył mi ciśnienie z 290/150 do normalnego.
Ból po stracie jest ogromny, kompletnie nie potrafię sobie z nim poradzić, chociaż minęło dopiero kilka tygodni (urodziłam w Boże Narodzenie). Faktycznie w Internecie jest bardzo mało informacji na temat tej choroby, też niewielki odsetek kobiet na nią zapada.
Troche czytałam nt. rokowań co do drugiej ciąży i nie są pocieszające. Chociaż moja lekarka mnie nie zniechęciła do dalszych prób, ale najpierw powiedziała, że musze się do końca wyleczyć (nadal biorę leki na nadciśnienie) i przebadać.
A jak u Ciebie wygląda sytuacja?
|