Wchodzimy sobie z mamą do apteki, dwa okienka otwarte, ale kolejka jedna, więc sobie grzecznie do niej stajemy, ludzie przechodzą z kolejki do tego drugiego okienka. Włazi stara lampucera, stoi początkowo za nami, za chwilę przechodzi do tego okienka, gdzie tylko jedna obsługiwana osoba. Moja mama już do mnie mówi, że jej zaraz coś powie, ale mówię żeby darowała, olać ją. No ale odchodzi osoba z tego drugiego okienka, a babeczka, która miała podejść zgodnie z kolejką tak ostentacyjnie podeszła do okienka niemal odpychając tą starą rurę. Myślałam, że się posikam ze śmiechu.

Ale to nic... ta kobietka kupiła co miała kupić i jeszcze nie odeszła od okienka, a ta wiedźma pcha tą receptę już!!! No i po uspokojeniu mamuśki, ja nie wytrzymałam.

Mówię do niej: Przepraszam, ale bezczelnie wcisnęła się pani w kolejkę. "Wszyscy stoją i czekają, nawet ja w ciąży stoję w kolejce, a pani się bezczelnie wcisnęła." A ona do mnie, uwaga!: A ja mam gorączkę!

Ludzie w aptece parsknęli śmiechem i jedna babka: No jak wszyscy tutaj. I wszyscy na nią zaczęli wrzucać. Stała przy tym okienku i parskała jak koń w zaprzęgu nawet nie mając odwagi się odwrócić i na nas popatrzeć. Powiedziałam jej na koniec, że powinno jej być wstyd i nawet nie ma odwagi przeprosić.

Na co ona do mnie: Pani też nie.


