Witam. Zauważyłam, że wiele jest tematów założonych przez kobiety, które planują potomstwo, czekają na nie z niecierpliwością.
Niestety ja nie weszłam tutaj, bo staram się o dziecko, raczej ono postarało się o mnie prawdopodobnie

Chciałabym opisać moją sytuację i może któraś z Was będzie w stanie mnie uspokoić, lub utwierdzić w przekonaniu, że jednak TO się stało.
Mam obsesję od 8 dni. Dokładnie 8 dni temu zawiodła nas nasza metoda antykoncepcji, bo niestety tak to jest zdać się na mężczyznę...Oboje zdaliśmy sobie z tego sprawę w trakcie i zaczęła się nasza panika.
Dodam, że nie jesteśmy nastolatkami, ja mam 25 lat, a mój partner jest nieco starszy ode mnie. Nie jesteśmy małżeństwem, ale już od dawna planujemy ten krok, jesteśmy siebie pewni. Mimo to ciąża stała się dla nas ogromnym problemem. Pewnie nie jedna z Was mnie za to skrytykuje, bo nie jestem już uczennicą i nie powinnam tak się tego obawiać.
Nadal mieszkam w domu rodzinnym, zupełnie nie planowałam takiego obrotu sprawy. Oboje pracujemy, nie mamy się źle pod względem finansowym, ale ja chciałabym zając się karierą, bo obecna praca mnie nie satysfakcjonuje. Mało zarabiam, choć w zasadzie ciesze się, że w ogóle mam pracę.
Temat małżeństwa dla mnie to temat jeszcze zamknięty. Dla mojego partnera niestety nie. A do tego jeszcze do niedawna byłam wielka przeciwniczką zawierania związków przez ciążę. Wiele moich znajomych tak postąpiło, a ja z nich drwiłam. Nie planowałam dziecka do 30, oczywiście chciałam wszystko po kolei: Najpierw ślub, chwilę zabawy, urządzenie się i dopiero wtedy dziecko. Czyli standard, ale jak widać życie może spłatać mi figla.
Partner również jest przestraszny, ale ciągle mnie zapewnia, że dla niego nie ma innego wyjścia, niż zaręczyny, ślub i moja przeprowadzka do jego mieszkania. Jest bardzo dobrym i opiekuńczym człowiekiem, mam w nim oparcie...Ale inaczej to sobie wyobrażałam.
Poza tym rodzice...ciągle pokładali we mnie nadzieje, dbają o mnie do dnia dzisiejszego, żyją moim życiem mimo upływu lat, obawiam się, że tak wczesna ciąża będzie dla nich wielkim rozczarowaniem.
Wracając do wydarzeń z tamtego tygodnia nie udałam się po tabletkę "72 po", bo po lekturze w internecie wszystkich za i przeciw, uznałam że można ją zakwalifikować do tabletek wczesnoporonnych, a jestem osobą, która po czymś takim miała by ogromne wyrzuty sumienia.
Stosunek odbył się wg kalendarzyka płodności w internecie ( wiem, wiem nie powinnam mu wierzyć, ale sprawdziłam) na styku dni płodnych i nie płodnych. Trudno to określić, bo mam cykle bardzo nieregularne. Nie obserwowałam też nigdy śluzu, gdyż nie zwracałam na to uwagi, nie planowałam dzieci, nawet mnie to nie interesowało, więc nie wiem czy danego dnia był śluz, czy też nie.
Mija tydzień, a ja czuje się dziwnie. Tak, wiem to mogą być objawy urojone, subiektywne, które ma wiele kobiet, nawet gdy ciąży brak, ale mam jakieś nieodparte wrażenie, że ona w moim przypadku jest.
Mam koszmary, źle sypiam. Ciągle o tym myślę, mimowolnie.
Śluz obecnie jest jakby grudkowy i biały. Temperatura w normie. Ale dziś jakbym odczuła mdłości, kręci mi się w głowie...
Planuje jutro rano zrobić test, ale nie wiem czy będzie wiarygodny, Wiem, ze są takie, które działają po tygodniu, ale na ile im wierzyć?
Polecacie je?
Nie wytrzymam do terminu planowanej @, ostatnia zaczęła się 15 stycznia, a więc to jeszcze tak długo

zwariuje...
Czy są jakieś objawy, które po 8 dniach mogą się pojawić?
Proszę w miarę możliwości o jakieś wsparcie od kobiet, które miały podobną sytuację.
Z góry dziękuję.