Co do wizyt gości - ja tam nie mam nic przeciwko... oczywiście zakładam, że nie będę chodzącym zombie

Nie wyobrażam sobie, żeby nie było u mnie mojej mamy - ona sama ma w planach urlop, żeby mi na początku pomóc choćby z mieszkaniem, kiedy TŻ będzie w pracy. I się cieszę

Z teściowej też bym się cieszyła

A i jedna i druga ma kawałek drogi do przebycie...
To samo z przyjaciółmi. Mamy grupkę najbliższych znajomych, którzy nie są mi nigdy ciężarem. Jak byłam w ciąży i spałam to przychodzili ze swoim prowiantem i siedzieliśmy sobie w grupce śmiejąc się, bawiąc, żartując, grając... ja przysypiałam.... albo błagałam Boga, żeby nie zwymiotować... ale wyznaję zasadę GOŚĆ W DOM BÓG W DOM

Nasze mieszkanie słynie ze spotkań i czasami jako noclegownia służy dla przyjaciół. A co!
Pewnie jak będzie maluszek to się zmieni, ale nie wyobrażam sobie nie dzielić się radością z bliskimi... poza tym pewnie mąż usechłby gdyby nie mógł się chwalić synciem
