[docik10]

Napisane przez monikkad

Kumulacja wszystkiego. Mam w piątek egzamin i naprawdę marna szansa jest, że zdam. Muszę umieć (dokładnie) tonę lektur i jeszcze koło 30 zagadnień wykładowych. Facet jest tragiczny, miałam już z nim egzamin i w pierwszym terminie mało kto zaliczył, a i w drugim niewiele osób (większość ma warunek teraz na wrzesień). Teraz mamy z nim drugi egzamin.
Jestem załamana, bo nie uda mi się chyba opracować wszystkiego. Strasznie wolno mi to idzie, dzisiaj ogarnęłam ledwo co dwie książki, właśnie siedzę nad trzecią. W ogóle nie mam głowy do nauki, już nie wytrzymuję tego wszystkiego. W domu mam cyrk, już nie wytrzymujemy z dziadkiem, codziennie robi awantury (jest po dwóch udarach i wylewie, kompletnie niesprawny), babcia już nie ma kompletnie siły, ciągle jest płacz. A ja nawet nie mam gdzie się wyprowadzić, bo nie pracuję, nie mam pieniędzy, nie stać mnie na wynajem czegokolwiek, bo kończę te kretynskie studia i nie mam jak iść teraz do pracy, bo zajęcia są codziennie 8-15 i nauki jest tyle, że szok
Z TŻ-tem też nie najlepiej.

Zapewnić że zdasz nie mogę ale mogę pocieszyć i dodać troszkę otuchy może uda się że facet będzie miał cudem lepszy dzień i nie będzie aż tak źle. Bądź mimo wszystko z siebie dumna ja nie poszłam na studia skończyłam tylko studium i szacun dla tych którzy dzielnie trwają w edukacji