Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - Chlopak chorej na anoreksje
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2013-02-17, 02:14   #1
SzukajacySpokojuDucha
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2013-02
Wiadomości: 16

Chlopak chorej na anoreksje


WItam was serdecznie drogie Panie i Panowie o ile takowi tu czasem przebywaja. Nie wiem czy pisze w odpowiednim miejscu i zgory przepraszam jesli cos namieszalem.

Krotkie wyjasnienie- na forach znajduje jedynie wypowiedzi i ksiazki jak pomoc osobie chorej na anoreksje. bylem w burzliwym zwiazku z dziewczyna przez prawie 4 lata. Moje pytanie brzmi czy kiedys ktos napsial jak pomoc osobie towarzyszacej w przejsciu przez ta chorobe , czy sa osoby ktore rozumieja bol kogos na kogo zrzucona jest cala odpowiedzialnosc za osobe chora, prosze nie traktowac tego jak wolanie egoisty chociaz moze i czesciowo takei jest prosze nie nastawiac sie z gory a poswiecic troche czasu na zaglebienie sie w tym temacie. Jestem osoba ktora szuka pomocy bo nie jestem juz w stanie sobie dac rady z odpowiedzialnosci jaka na mnie ciazyla i codziennymi scenami oraz wyzywaniem sie na mnie . Ponizej opisze moja historie mam nadzieje ze komus bedzie sie chcialo to przeczytac


Czy wy moje drogie Panie chore na A lub B lub AB tez tak zachowywalyscie sie wzgledem swoich pratnerow? Jak dac sobie z tym rade, sam jestem juz po paru probach zrobienia sobie kuku bo juz nie potrafie dluzej tego wytrzymac psychicznie.

Opis zachowania:

trzeba uwazac na wszystko co sie mowi , stres z tym zwiazany jest ogromny np powiedzenie : o ladna sukienka
- a ona juz sobie myslala : no ladna ale jak ja bym w niej wygladala fuj, jestem gruba obrzydliwa.

I juz miala zly humor, chodzial ze skwaszona mina, czesto pogardliwie na mnie patrzac kiedy probowalem cos powiedziec o jedzeniu, wkurzajaca sie , i te miny w ktorych zabijala wzrokiem te przeklete miny ktore sprawialy tak ogromny bol, codzienne klamstwa, dowiadywanie sie po czasie ze mimo obietnic z mojej strony ze pomoge ze zrozumiem ze przytule ze bede przy niej kiedy bedzie jej ze soba zle, ze znowu wymiotowala przez 2 tyg pod rzad, ze oklamywala ze jadla, wyzywanie i krzyki kiedy mowilem o tym zeby poszla ze mna do psychologa, obarczenie mnie wina ze juz dawno temu temu by cos zrobila gdybym nie wspomnial znowu np po 2 tyg o tym, kiedy nie mowilem dalej nic nie robila, prosba o tabletki antykoncepcyjne konczyla sie awanturami ze to truje gdzie tak naprawde chodzilo o to ze boi sie nabrac kilogramow i woli zajsc w ciaze bo moze sie to nie stanie a po tabletkach napewno przytyje mimo ze sama lubila kochac sie bez prezerwatywy, ze czasem namietnosc ponosila i zdarzalo sie chyba jak kazdym to.
kiedy sprawy zaszly za daleko a ja widzialem ze jest tylko gorzej i gorzej pojechlem do jej rodzicow (2 raz juz ) i postawilem sprawe jasno ze potrzebuje terapi zamknietej , znalazlem psychologa zaprowadzilem jej mame do niego zeby uswiadomil rpoblem ktory byl im znany ale wypierany (jej ojciec oczywiscie nie mogl) zalatwilem jej rozmowe w szpitalu krakowskim, jednak okazalo sie z emoga rpzyjac dopiero za pol roku, wiedzialem ze pojawi sie u niej myslenie:

"jesli waze teraz 43kg i bede tam musiala przytyc 5, to trzeba teraz schudnac tyle ile tylko sie da zeby po wyjsci uz tamtad wazyc tyle ile wazylam"
Przeprowadzilem sie do niej ( posiada meiszkanei w moiscu gdzie studiuje) gdzie czasem tez nocowal jej tata zeby zapobiec takiej sytuacji, jednak po juz po paru dniach po jej zgodzie odnosnie terapi zaczela robic sceny mowic ze nigdzie nie idzie , wyzywac sie po raz tysieczny na mnie, mowic ze to nic nie da i powtarzac to w kolko , kiedy bylem przy niej musiala jesc czesciej , kochala mnie i nie potrafila odmawiac tak jak swoim rodzicom, stwierdzila ze sie brzydzi soba i nie chciala zebym jej nawet dotykal, prowokowala klutnie mowila ze to ja zabije ze mnie nienawidzi ze woli zebym odszedl niz jesc ( chociaz naprawde prawdziwie kochala) .
Mialem totalny brak wsparcia ze strony jej rodzicow (dobry dom) a ja bylem zwyklym szarym czlowieczkiem ktory sie tulal od pracy do pracy czesto jej nie posiadajac. Czesto mowiac jej ze nie ma zadnej przyszlosci ze mna. Mimo ze bylem jedyna osoba ktora utrzymywala ja przy zyciu.
Nie potrafie sobei z tym poradzic.

Terapia- leczenie zamkniete
Kiedy zawiozlem ja do szpitala niemalze codziennie mowila jak jej tam zle ze tego nie chce ze wychdozi z tamtad ze to nei ma sensu ze ma dosc, ze to moja wina, ze przeze mnie tam siedzi wiec mam wysluchiwac. Wiedzialem jak oszukuej rpzy wazeniu , o tym ze specjalnie nie robila ani siku ani kupy przed wazeniem ze pila duzo wody zeby "przytyc"przed samym zwazeniem. Kiedy jej rodzice nie wiedzieli totalnie nic.
Kiedy po 2 miesiacach powiedziala ze cos zrozumiala ze juz wiecej nie chce wymiotowac ze nie wie jak z jedzeniem ale juz nie chce nigdy wiecej wymiotowac i nie bedzie gdy sie poplakalem zamknela sie totalnie na mnie, rzadziej pisala stworzyla wielki mur miedzy nami, znowu nie dalem rady.

Pol roku zycia z nia codziennie jakies ale do mnie, co chwila miny problemy obarczanie mnie o wszystko i raz na jakis czas mowienie mi ze dziekuej a po chwili znowu ataki i ataki na mnie, mowienie ze wszystko przeze mnie ze jest tylko gorzej, i ze jej nie pomagam ( w sensie nie wazne co nie robilem moje metody byly wedlug niej zle, w sumie wszystko bylo zle) I prosze jesli zamierzacie oceniac moje metody wiedzcie prosze ze przeczytalem wiele ksiazek o anoreksji o przejsciach problemach, rozmowy z psychologiem jak pomoc, moje dzialanie nie bylo haotyczne ( na poczatku bardzo ale pozniej sie zmienilo) , staralem sie zaglebiac w ta chorobe zeby zrozumiec tok myslenia takiej osoby.

A teraz kochajac ja dalej nie bedac z nia nie jestem w stanie wyjsc z dolka , czuej ze jesli nie zrozumie ona co mi robila to nie zaznam spokoju.
SzukajacySpokojuDucha jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując