Dieta... pięć podejść w ciągu dwóch lat
Cztery lata temu zostawił mnie facet. Miałam, uwaga, piętnaście lat, i przeżyłam to strasznie, jak na ten wiek przystało. Dwa lata objadałam się syfem. Codziennie batoniki, chipsy, pepsi, zawsze wieczorami. Przytyłam 15kg...
Opamiętanie przyszło dwa lata temu. I tak próbowałam razem z Wizażem schudnąć. Najpierw jadłam wafle ryżowe z dżemem, ale później Wizażanki mnie oświeciły i zaczęłam próbować zdrowiej, z ćwiczeniami i normalnym odżywianiem się. We wakacje wytrzymałam miesiąc. Potem w grudniu tydzień, w styczniu dwa, a teraz, od 1 lutego, jest już po wszystkim.
Niby motywację mam, ale mam strasznie słomiany zapał. Nikt mi nie pomaga, w domu szydzą ze mnie. Rano jeszcze znajdę czas na zrobienie przyzwoitego śniadania, ale do szkoły nie mam co brać. I kończy się drożdżówkami ze sklepiku. Nie jem nabiału, więc mogę jedynie brać szynkę, ale ile można jeść szynkę?
Zawsze się poddaję. Na którychś zakupach nie wytrzymam i robię jednorazowy skok w bok - kupię pakę chipsów, pepsi i ciacha i wcinam. Następnego dnia mam takie wyrzuty sumienia, że zajadam je i tak na okrągło...
Motywację mam, ale brak mi sił. Ważę 70 kg przy wzroście 170cm. Mam ramionka i talię jak baletnica, a WSZYSTKO odkłada się w dolnych partiach ciała. Jestem wyśmiewana, upokarzana. Ostatniego faceta miałam 10 kg temu.
Nie wiem, co z tym zrobić? Psycholodzy i tego typu pierdoły odpadają, nie stać mnie na wizytę u psychologa w mieście (najbliższe 60 km ode mnie) a rodzice chyba by mnie śmiechem zabili.
|