Napisane przez Stray
Witam !
Oto ja, zagubiona gimnazjalistka. Czytam Wasze wypowiedzi, które tylko sieją zamęt - w mojej i tak zmąconej głowie. Otóż jestem, co prawda dopiero w 2 klasie, jednakże... To widmo majaczące w oddali, o nazwie liceum... Nie daje mi spokoju. Chciałabym skupić na konkretnej dziedzinie, mieć coś stałego. Jakiś.. Cel? I tu wskakuje mój problem. Kim będę? Czego chcę? Praktycznie od dziecka, zupełnie małego, miałam marzenie - iść na prawo. Podstawówkę skończyłam z ulgą. Po części miałam dość tego przymusu, bycia zawsze przygotowaną, zaciąganą przez wszystkie nauczycielki na każdy możliwy konkurs - no, oprócz przedmiotów artystycznych < beztalencia muzyczne i inne nie mają szans>. Tak o to przyszłam do potocznie zwanej Gimbazy. Najlepszej w mieście, wedle życzenia rodziców. Katolickiej. Jak się okazało, całkiem normalnej. Dalej wszystko szło gładko, niczym nie odbiegało od lat poprzednich. Nauczycielka biologii obrała sobie za cel pokazania mi, iż jej przedmiot to TEN. Prawie jej się udało... I wtedy weszła chemia. Chemia i moja nienawiść do niej. Nie radzę sobie, nie rozumiem i koniec. Tak więc, bio chem odszedł w krainę niebytu, a wraz z nim przyszłość medyczna. Co więc pozostało? Human? Matfiz? Nie chciałam i nie chcę wiązać bezpośredniej przyszłości z językami, skupię się na zrobieniu FCE - nie kariery politologicznej.
Teraz dołączyły wątpliwości... Co zrobić? Uwielbiam wos, lubię historię i polski - ale... Matematyka. Moja pasja? Rozwinięta u początków edukacji, podbudowana przez konkursy. To jest coś, co lubię. Niestety, wraz z matematyką w parze idzie fizyka. Nie wiem czy to sprawa nauczyciela i jego wielkich ambicji, ale obawiam się tego przedmiotu. Radzę sobie, owszem. Co prawda to mój pierwszy rok tego przedmiotu, jednakże... W liceum nie będzie łatwiej. Czy dam sobie z fizyką radę? Nie mam pojęcia i ro mnie przeraża. A geografia nie wchodzi w grę.
Wracając do humanistyki... Wie każdy, jak jest. Stosy nudnych lektur, nie mających nic wspólnego z namiętnie pochłanianymi przeze mnie "normalnymi" książkami. Wiersze z ukrytym przesłaniem, wypracowania i rozprawki. Czy cokolwiek bym się nauczyła? Wiadomo jakie są klasy humanistyczne. Dla "niezdecydowanych".
Wszędzie się słyszy "po humanie nie ma pracy". A marzenie o prawie czy bezpieczeństwie narodowym gdzieś się czai...
Jeżeli wygrałabym walkę z fizyką.. Jakie studia, jaki kierunek?
Jakie są szanse na pracę choćby w jakimś centrum zarządzania? Myślę, że miejsce wymagające chłodnego myślenia, to coś, w czym też mogłabym się odnaleźć. Po kierunku technicznym - jak?
Tyle możliwości będzie stracone. Co z marzeniami "zmian"? Po matematyce cóż będę wiedzieć o stosunkach międzynarodowych czy innych?
Co, gdzie, jak? Dlaczego? Tyle pytań, tak mało odpowiedzi.
Matfiz vs human. Z pamiętnika zagubionej gimnazjalistki.
Wybaczcie, że tak długo - wątpię, że komuś będzie się chciało to przeczytać. Podobno przelewanie myśli na "papier" pomaga znaleźć odpowiedzi. Odpowiedzi, których poszukuję. Stąd mój nick. "Zagubiona"
Pozdrawiam,
Stray
|