Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2005-05
Lokalizacja: wcześniej Mysłowice, teraz Jaworzno
Wiadomości: 12 812
|
Dot.: Chcesz schudnąć? Tyle razy próbowałaś? Nie da się? Wejdź i zobacz!!! Uwierz w s
Ogólnie od początku mojego odchudzania bardzo dużo piję. Tzn głównie woda niegazowana czysta albo z cytrynką, herbatki owocowe z vitaxa, sagi itd., zieloną, czerwoną i białą herbatkę, dziurawce, różne ziółka oraz dziennie obowiązkowo witaminki do rozpuszczenia w wodzie. Czarnej herbaty nie piję prawie w ogóle, a jak już coś to z cytrynką, bardzo bardzo rzadko. Za kawą nie przepadam. Wszystko oczywiście piję bez cukru. Testowałam też na sobie slim figure dla mężczyzn (bo mądra Basia wpadła na pomysł, że dla mężczyzn będzie inny skład, mocniejsza itd.). Podsumowanie slim figura men powiem tak, smakowo dla kobiet jest o niebo smaczniejsza, a poza tym szczególnych efektów brak. Na pewno moje zrzucone kilogramy to nie zasługa tej herbatki. Czasem wyciskałam sobie sok z pomarańczy czy z grejfruta, teraz po prostu jak coś kupuję soki z pomarańczy albo fit’owskie z grejfrutem. Warzywnych fit nie próbowałam. Jak wyglądało moje menu. W początkowym okresie odchudzania pieczywo jadłam co drugi dzień (oczywiście ciemne, ryżowe albo wase) raz dziennie. Ogólnie jak wyglądało moje śniadanie w domu. Płatki zwykłe z mlekiem 1,5%, albo np. bułeczka z jakimś dodatkiem (pasztet albo serek do smarowania, albo cienki plasterek drobiowej szynki, albo camembert) do tego jakieś warzywa typu pomidor, ogórek, rzodkiewka, sałata, ogórek kiszony różnie. Albo np. dwa jajka + dwie parówki drobiowe. Albo pieczywo wasa czy ryzowe z dodatkiem jak przy bułce. Albo jajecznica ze szczypiorkiem bez tłuszczu, albo z małą ilością. Albo zestaw warzywek, sałateczka jakaś albo sama, albo z pieczywkiem. Drugi posiłek o 10 w zależności co jadłam rano, coś innego jadłam o tej 10. Na początku często zajadałam się sałatkami z warzyw świeżych, wymieszanych z bieluchem. Albo np. duży kefirek i jakiś owoc do tego. Albo maślankę truskawkową i też jakiś owoc później. Ulubione to: jabłka, grejfruty, kiwi, pomarańcze. Ale jak coś to tylko jeden owoc na dzień. O 13:30 przez dwa tygodnie zajadałam się activiami + owoc, a później to już różnie. Ogólnie albo produkt mleczny albo owoc. Tak jak mówię, wszystko zależało co jadłam wcześniej. No i ostatni mój posiłek czyli obiad. Taki sam jak jedzą w domu wszyscy, tylko ze zmienionymi proporcjami na talerzu. Np. jeśli zupa to wiadomo jem normalnie, duży talerz, ale bez dodatku pieczywa (niektóre zupy zawsze bułeczką przegryzałam). Jak są dwa dania w tygodniu, to jem tylko jedno (przewaznie wybieralam drugie, bo konkretniejsze) bo jak na ciepły i główny posiłek dwa to byłyby dla mnie za dużo. Jak drugie danie i np. mięsko, ziemniaczki i surówka... to mały kawałek mięsa, ze dwa małe ziemniaczki i dużo surówki, warzyw itd... Mile widziane były ryby i drobiowe mięso. Czasem jak mamie się przypomniało to gotowała mi np. kurczaka. W przypadku dań typu: gołąbki, pasta-szuta, łazanki jadłam normalnie, ale po prostu mniej niż normalnie (gdzieś o połowe) nakładałam na talerz i powoli jadłam. Właśnie to jest ważne. Nie spieszyć się. Jeść powoli, przestawać, jeść dalej. Delektować się tym co się je. Dużo daje. Sygnał o nasyceniu opóźniony dociera do mózgu dlatego wiele z nas, je, je i je, a potem czujemy się jak świnki, dopiero np. po 10 minutach od zjedzenia.
Ważne dla mnie w jedzeniu jest ogólnie też to, że praktycznie nie używam keczupu, musztardy, soli, sosów, itp. Przez pierwszy miesiąc nie jadłam też nic totalnie słodkiego. Teraz zaspokajam ten cukrowy głód albo serkiem np. straciatella, albo fantazją, albo z owocem jakimś, albo maślanką owocową, a jak już coś to np. zjem jedną kostkę czekolady. Ale wszystko w porach jedzenia, nie podjadam. Zachowuje proporcje 4 posiłków dziennie. Wyrzekłam się też fast foodów, batoników, słodyczy w ogóle, przekąsek typu paluszki, chipsy, orzeszki itd. Źółtych serów praktycznie też w ogóle nie jem, czasem się zdarzy plasterek czy dwa raz na dwa tygodnie zjeść, ale naprawdę rzadko. A sery żółte uwielbialam, kochałam i ubustwiałam. Tata mój doradził mi, żeby tego się wystrzec, bo jego cukrzyczka mówiła, że są bardzo kaloryczne i dają w dupe. Jeden plasterek od 70-150kcal ponoć. Przez jakiś czas jadłam błonnik w tabletkach, ale jakoś zbyt dobrze na mnie (osobiście) nie działał i go odstawiłam. Teraz od tygodnia jem aplefit i ja sobie chwalę. Wiadomo nie na każdego wszystko działa,ale ja jestem zadowolona. Działa podobnie jak ocet jabłkowy pity z wodą przed posiłkami. Ja jem 2 tabletki na dzień. Na opakowaniu pisze 1-3 tabletki/dzień. Jednak ja jem rano przed 10 i zapijam szklanką wody, i przed 17. Jak się po nich czuję? Zmniejszyło się moje łaknienie, długie uczucie sytości po posiłku, pomaga mi w przemianie materii, teraz bez problemu chodze do wc. Wg ulotki ponoć zmniejsza absorpcje jelitową, obniżając tym samym poziom wchłaniania cholesterolu i tłuszczów oraz cukru. Za dwa tygodnie wypowiem się też czy jest pomocne w zrzucaniu kilogramów. Wkońcu 10,5kg za mną, więc teraz zrzucać dalej już od tak sobie łatwo nie będzie.
Poza tym na samym początku zrobiłam sobie dwa dni głodówki, pijąc wtedy bardzo bardzo bardzo dużo soków owocowych i róznych herbatek, oraz wody. Skutkiem ubocznym są częste wizyty w wc Później po dwóch tygodniach zrobiłam dzień głodówki, i po tygodniu jeszcze jeden. I teraz jem codziennie normalnie. Ogólnie moimi ulubionymi owocami stały się grejfruty. Ponoć pomocne też są ananasy, ale te świeże a nie z puszki. Nie wiem, ja osobiście nie zajadałam się nimi.
Ruchu narazie brak, dlatego też dziwie się, że tak chudne, jednak jak waga zatrzyma się w miejscu pewnie tego ruchu będzie więcej. Ogólnie to mam prace siedzącą, ale staram się teraz chodzić w pracy po schodach... wcześniej na 4 piętro wjeżdzałam windą, a teraz przynajmniej trzy razy dziennie kursuje na dół i do góry. W domu kupione już też leży hula hop, muszę je jedynie czymś napełnić, bo ponoć jest pomocne w gubieniu cm na brzuszku, biodrach itd. Rowerek stacjonarny w moim przypadku odpada, bo mnie nudzi, a jak coś to jedynie spacery w moim wykonaniu. Prawdą jest, ze ruchu mam stanowczo za mało, więc proszę nie brać ze mnie przykladu.
Ważne są dla mnie również codzienne masaże brzuszka, pupci i ud. W chwili obecnej krem goodbye cellulite z nivei, no i tak jak mówię ważne jest wcieranie, ugniatanie, masowanie. Żadnych kremów cud nie ma, za to nasze rączki to cud wrodzony mówię Wam.
Podsumowując w skrócie mogę powiedzieć. Nie wyrzekłam się żadnych rzeczy, pieczywo wprawdzie jem ciemne, jednak jak mnie weźmie smak na normalną bułeczkę to i taką zjem, ale kupię sobie mniejszą a nie większa. Skosztować można wszystkiego, degustowac, ale nie objadać się, nie obżerać. Dużym błędem jakie popełniamy (wg mnie) to np. to, że dziewczyny które uwielbiają pieczywo rezygnują z niego całkowicie. Niech jedzą rzadko, niech jedzą ciemne, albo cokolwiek ale niech nie rezygnują całowicie. Ograniczyć, zmniejszyć ilości, jeść rzadziej... Wiecie o co chodzi. Ale się rozpisałam. Nie wiem co jeszcze mogę napisać. W razie czego pytajcie. Bo pewnie wiele kwestii pominełam.
Podsumowując, wątek został założony nie po to, by wskazać Wam co macie robić, jak jeść i co jeść, bo to nie o to chodzi. Chciałam Wam powiedzieć tylko o mnie, o moim przypadku, o tym, że się da jak się chcę. O tym, że każdy może wszystko. Że wiara czyni cuda i silna wola. Że nawet jak się próbowało 1000 razy to warto spróbować tysiąc pierwszy raz, bo to może być akurat ten. Że trzeba chcieć, mocno chcieć, by móc. Ja w siebie nie wierzyłam, zwątpiłam, tysiąc razy próbowałam, a tysiąc pierwszy okazał się szczęśliwy, udany. Moje zdjęcia są motywacją dla mnie samej, ale także dla innych dziewczyn, z MŻ-WR (pozdrowienia serdeczne dla nich, bo to dzięki nim, bo to przez nie m. in. mi się udało). Ich słowa na temat mojej zmiany i sukcesu są dla mnie kolejnym kopem, dalszą motywacją do walki o siebie i swój dobry nastrój. Bo prawda jest taka, że wygląd niby nie jest taki ważny, prawda jest taka, że miałam ukochaną osobę, dla której byłam najatrakcyjniejsza na świecie, jednak nie potrafiłam sama na siebie patrzeć w lustro, ponieważ patrzyłam na siebie z obrzydzeniem, i nasza intymność nieraz była zakłócona moimi chorymi myślami, moim wstrętem do siebie. Zrzucenie kilogramów pomogło mi otworzyć oczy na radość ze wszystkiego, i nie ma szarości, burości wkoło mnie. Wiecie o co chodzi? A teraz ja i moje focie 
Co mi sie jeszcze przypomniało. Waga i ważenie, które mogą stać się uzależnieniem. Nie wchodzcie na wagę rano, w południe, po obiedzie, po kolacji i przed snem. To jest głupie. Tak samo jak ważenie codziennie. Ustalcie sobie ważenie raz na tydzień, raz na dwa tygodnie. Wtedy widać efekty, trzeba czekać, trzeba się zastnawiać. Ale mówię Wam, to dobre. I nie okłamywać siebie. Miałam wejść za tydzień, ale kij wejdę dziś, przecież nikt się nie dowie, to tak sama dla siebie. Bez sensu... walczyłam z tym, silną wolę mam 
DOPISANE: 23.03.2007
Teraz co jeszcze mi się przypomniało. Alkohol. Nie piję praktycznie wogóle. Piwo nie pamiętam jak smakuje, ale do niego wogóle mnie nie ciągnie. Czasem jedynie jakieś winko, czy to białe czy czerwone, ogólnie by dobre było. Ale jak coś to lampka, góra dwie. I rzadko. Po drodze wprawdzie nie było żadnych większych imprez, jednak jak by były pewnie bym się skusiła,ale zależy co i jak. Jednak piwo skreśliłam - choć to dla mnie nie jest duże wyrzeczenie.
DOPISANE 26.03.2007
No i muszę się pochwalić, dzisiaj był dzień ważenia i kolejny kg za mną. Na wadze już 63,5kg a więc 11,5kg za mną jestem z siebie dumna. Widzicie jednak można. A co do kolejnego zrzuconego kilograma to wydaje mi się, że duża zasługa tutaj tabletek aplefit. Z tego wzgldu, że wcześniej ważyłam się co dwa tygodnie i waga w sumie stała w miejscu, gdyż zeszło mi tylko pół kilograma,a od czasu jak biorę aplefit w tydzień zjechałam o 1kg. Kolejnze ważenie 2 kwietnia i zobaczymy.Wtedy dam Wam znać czy to zasługa aplefitu
DOPISANE 2.04.2007
No więc próbowanie aplefitu ciąg dalszy. Weszłam na wagę i pół kilograma mniej. Więc w chwili obecnej na wadze 63kg. Swoją droga i tak jestem zaskoczona, że cokolwiek udało mi się zrzucić. Bo tydzień należał do bardzo grzesznych. A najbardziej środa i czwartek. W piątek akurat był dzień głodówki na oczyszczenie organizmu W niedziele lody włoskie, przepyszne i 5 posiłków a nie 4 Więc obstawiałam, ze albo waga będzie bez zmian,albo skoczy do góry. Następne ważenie za dwa tygodnie. Zobaczymy co to dalej będzie. Powoli mówię sobie stop ze zrzucaniem kilogramów. Nie chcę być za chuda, a wiem, że przed ślubem i tak jeszcze zjadę z wagi, a nie chciałabym by Pan Młody uciekł mi sprzed ołtarza, że co on robi i z jakim szkieletorem chce się ożenić nie lubi chudzielców dla wytłumaczenia. No więc góra jeszcze 2-3kg do zrzucenia. I ani grama więcej. Potem tylko to utrzymać.
A swoją drogą w poście 3 i 4 nowe zdjęcia... w poście 3 widać które, bo data jest dopisana, w poście 4 dwa zdjęcia w brązowej bluzeczce.
DOPISANE 10.04.2007
koncze juz z gubieniem kilogramow, mowie sobie stop, mowie koniec doroslam do takiej decyzji w sobote po wejsciu na wage, gdy zobaczylam rowne 61kg. Poza tym nalozylo sie to z prosba mojego ukochanego po tygodniu nie widzenia, ze co mnie widzi po takim okresie to jestem coraz to chudsza i czy nie mysle o zaprzestaniu walki o kolejne kilogramy. Po tym weszlam na wage, zobaczylam co i jak, i tyle koniec odchudzania. Teraz trzeba tylko utrzymac ta wage. Trzymajcie kciuki i zyczcie powodzenia by kilogramy nie wróciły.
14 kg za mną!!! zrzucone!!!
DOPISANE 19.04.2007
No i teraz jeszcze o centymetrach. Wczoraj się mierzyłam. W chwili obecnej w biodrach mam 92cm, w talii 69cm, a w udzie 51cm. A pamiętacie ile było wcześniej? Z bioder zeszło jakieś 15-18cm, z talii 15 a i z uda ok 10 
Poza tym jestem w trakcie eksperymentu z aplefitem. Nie jadłam przez tydzien tabletek, pozwalalam sobie na slodycze, na grilla, na lody wloskie a waga nie ruszyła ani w gore, ani nie spadla w dół. Teraz znowu od poniedziałku biorę tabletki, i sprawdze po tygodniu jak waga. Czy coś sie ruszy czy nie, i jaki wpływ aplefit ma na wagę. Tak by wypróbować na sobie ich działanie. Jedno jest pewne, pomagają w przemianie materii, dają uczucie sytości, i to na długo, je się dzięki nim mniejsze ilości (dla przy pomnienia ok 22-26zl w aptece za 100szt tabletek).
Poza tym na ostrzu noża w chwili obecnej serum z eveline. Próbujemy, ocenimy i powiemy co i jak. Jedno jest pewne, bardzo ładnie nawilża, ładnie wygładza, i ujędrnia. Jak z działaniem antycellulitowym? Zobaczymy, narazie dopiero jedno opakowanie za mną, jak skończę drugie to powiem. Ogólnie zastanawiam się nad tym co piszą na opakowaniu, że i dzieki nim cm spadają. I myślę czy coś w tym nie jest. Nie cwicze, nic w sumie nie robie, nie gubie na wadze,a cm spadają. Z talii aż 2 cm od czasu jak stosuje serum,a stosuje od dwóch tygodni. Nie wiem czy to zbieg okoliczności, czy jak. Zobaczymy
A swoją drogą, coraz to więcej spódniczek w mojej szafie mini spódniczek. Jestem taka szczęśliwa. Już wiem, że będę najpiekniejszą Panną Młodą. A do ślubu już tylko 4 miesiące i 6 dni
DOPISANE, 6.06.2007
No i mała zmiana nastąpiła. Za jakiś rok mniej więcej powrócę do tego wątku by od nowa zacząć walke z kilogramami. W chwili obecnej tyję, tyję, tyję. Ale cieszę się z tego. Ok 16 stycznia 2008 powinnam zostać mamą. Jestem w ciąży tak bardzo się cieszę. Wiem już prawie od miesiąca, ale w sumie dzisiaj wpadłam na pomysł by i oficjalnie tutaj napisać co i jak. Oby teraz tylko wszystko było dobrze
DOPISANE, 4.02.2008r.
No i tak jak pisałam miałam wrócić tutaj po ciąży. Moja Kochana córeńka pospieszyła się trochę na świat. Termin był na 16 stycznia, a my już 18 grudnia cieszyliśmy się naszym maleństwem. W ciąży przytyłam bardzo dużo - niestety taka bolesna prawda. Na koniec ważyłam już 96kg. Po porodzie zleciało mi 11kg. Teraz zostało mi 83,3kg, bo 1,7kg już za mną. Motywacją była rocznica początku mojej walki z kilogramami. Tak od 29.01.2008r znowu ćwiczę swoją słabą silną wolę i co tydzień będę wchodzić na wagę, by niebawem zobaczyć 63kg na niej tak więc jeszcze tylko 20kg Trzymać kciukasy proszę
Edytowane przez bassienkaw
Czas edycji: 2008-02-04 o 19:25
|