Witam się dziewczynki i od razu muszę się wyżalić.
Jestem wściekła - zacznę od początku.
Moi rodzice chcieli wziąć ślub (cywilny) 1 lipca (poniedziałek), w 30 rocznicę swojego 1 ślubu. Mama zadzwoniła do USC dowiedzieć się co i jak i pani powiedziała, że nie ma takiej możliwości, bo urząd udziela ślubów wyłącznie w soboty.
Pomyślałam, że jeśli nie dało się nic załatwić przez tel., to się tam przejadę.
Pojechałam, czekałam dosyć długo na panią kierownik (ona zajmuje się sprawami nietypowymi), która zaczyna pracę UWAGA o 12:00. Ładnie się przywitałam i powiedziałam, że przychodzę z nietypową prośbą, że słyszałam o ślubach tylko w soboty, ale czy nie dało by się zrobić wyjątku ze względu na wyjątkowość historii, trochę jej posłodziłam, a ona do mnie najpierw "ja nie mam czasu na wysłuchiwanie pani historii, nic się nie da zrobić", a potem "ja mam takich historii na pęczki"

Co za babsztyl. Byłam o kulach, myślałam, że to może wzbudzi w babie dodatkową litość, oprócz historii, którą powiedziałam ze łzami wzruszenia w oczach, ale nic babska nie ruszyło. Nie i koniec, bo w soboty udzielają. Jeszcze mi powiedziała, że w poniedziałki owszem są urzędnicy, którzy mogą udzielać ślubów, ale mają tego dnia inne obowiązki.
I ze pięknego i sentymentalnego ślubu rodziców w 30 rocznicę nici.
Dodam, że powiedziałam urzędniczce, że nie zwali jej się na głowę 150 osób w poniedziałek, tylko rodzice + świadkowie (ja i TŻ) + rodzice mamy - razem 6 osób.
A wystarczyłoby odrobinę dobrej woli.