hej hej

wpadłam Wam napisać że pobyt Maluszka w domu jednak zmienia wszystko definitywnie
ostatnie 24 godziny były lekko hardcorowe. Mały spał wczoraj do wieczora, a potem zaczął się budzić co chwila. spałam z nim w salonie żeby Mąż mógł do pracy wstawać i ciągle powtarzał się schemat - popłakiwanie - przewijanie - jedzenie - marudzenie - sen - w różnych kolejnościach. okazuje się że Przemuś generalnie ma problem z jedzeniem - ma niewyrżnięte z dziąsełek ale wystające dwa przednie ząbki i przeszkadzają mu przy jedzeniu - butelkę bierze do dzioba, zasysa ale niewiele mu leci, w nocy jadł co chwila średnio po 10 ml. i przez to po chwili zaś marudził o jedzenie ... mam nadzieję że z czasem będzie mu łatwiej i że się nauczy, teraz po południu zjadł 40 ml i padł
byliśmy z nim u pediatry koło domu żeby sprawdzić wagę, spadł na wadze trochę, ale przeszedł gruntowną kontrolę, został zapisany do ortopedy na usg bioderek, do poradni genetycznej (na wszelki wypadek, bo jedną stronę buzi ma "bardziej niż drugą" - lekko odkształcony nosek, uszko, oczko - minimalnie - i już na trzeci dzień widać że wszystko powolutku wraca do normy - w brzuszku musiał leżeć na jednej stronie buzi ciągle i przez to leciutka deformacja), w czwartek jedziemy do Zabrza do specjalisty od zębów niemowlęcych bo prawdopodobnie trzeba będzie je usunąć bo mu przeszkadzają w jedzeniu. i tu pochwała wielka dla szpitala - sami nas poumawiali na wizyty i załatwili wszystkie terminy

no a ja jestem ledwie przytomna, w szpitalu nie byłam w stanie spać, a w nocy mały ciągle wymagał uwagi i jakoś nie dało się, potem mąż jechał do pracy (niestety jego urlop ojcowski będzie wyglądał tak że będzie jeździł codziennie na 4 godziny do pracy :/), a potem poszliśmy do tej przychodni .... i to był wielki błąd jeśli chodziło o mnie, bo po południu chciałam się położyć na 2-3 godzinki a rana po cc zaczęła tak boleć że jak wstawałam z łóżka to pierwszy raz płakałam prawie z bólu

i bardziej z przerażenia bo mąż jutro MUSI być w pracy do 16 od 6 i będę z młodym sama, a z tym bólem to po prostu nie wiem jak dam radę ...
no to tyle smęcenia, z pozytywnych rzeczy to mam nadzieję że zacznę je dostrzegać jak zacznę normalnie funkcjonować bo to że teraz leżę i umieram odbiera mi wszelką radość z życia. nawet dzieckiem nie umiem się zająć

no nic, trzeba przeczekać, dobrze że mąż zakochany w maleństwie, ciągle się na niego patrzy, mówi do niego i ogólnie zajmuje się wszystkim.