Relacja z wieczoru panieńskiego Perfuzji
Powiem Wam, że było absolutnie fantastycznie, sama nie zaplanowałabym sobie lepszego panieńskiego

Jestem pod ogromnym wrażeniem pracy, którą moja świadkowa i reszta dziewczyn włożyły w przygotowanie tego wszystkiego. Obyło się bez wszechobecnego motywu penisa
Ale od początku: na 14h30 byłam umówiona na spotkanie robocze z duża grupą niezbyt bliskich znajomych (oraz moją bardzo dobrą koleżanką). Umawialiśmy się już dosyć dawno przez mejla, wszyscy potwierdzali, że będą. Więc nie spiesząc się specjalnie (ostatecznie i tak, zanim wszyscy przyjadą minie dużo czasu) pojechałam na Krakowskie, gdzie byliśmy umówieni. Przystanek przed zadzwoniła do mnie owa koleżanka pytając czy w ogóle jadę, bo oni czekają. Dotarłam na miejsce, po drodze szukając bankomatów, bo zupełnie nie miałam pieniędzy w portfelu, spotkałam moją koleżankę czekającą przy kawiarni, w której się umówiliśmy, która stwierdziła, że jeszcze tylko musi zadzwonić do jednej osoby i musimy iść w inne miejsce, bo kawiarnie zaraz zamykają. Po czym moja druga koleżanka wyskoczyła z przystanku z aparatem, powiedziały mi, że to żadne spotkanie robocze tylko mój wieczór panieński, wręczyły mi różowe girlandy i dostałam pierwsze zadanie:
1) Miałam narysować portret jednej z dziewczyn. Moje talenty artystyczne są na poziomie trzylatka, więc wszyscy mieli niezłą zabawę oglądając potem ten "portret"

Zadanie zostało zaliczone, dostałam kopertę z rebusem, ktorego rozwiązaniem była nazwa ulicy, przy której mieszka moja mama i przy której się wychowałam. Poszłyśmy więc do tramwaju, a tam zaczął się ciąg...
2) Zadań w komunikacji miejskiej - to był koszmar

Za każdym razem kiedy jechałyśmy tramwajem czy autobusem dostawałam kopertę z zadaniami do wylosowania. Wszystkie były typu "Mądry polak po szkodzie - zapytaj zamężnych pasażerów jak być dobrą żoną" albo "Jeszcze nic straconego - zapytaj kawalerów jak wyobrażają sobie dobrą żonę". To było naprawdę słabe, bo ludzie w ogóle nie łapali zabawy i zazwyczaj mowili, że nie mają drobnych

Ewentualnie coś odburkiwali, ale nie było to nic fajnego. Na szczęście po 3 takich zadaniach mi odpuściły.
Dotarłyśmy przed dom mojej mamy - tam czekała na nas moja świadkowa. I dostałam kolejne zadanie:
3) Miałam wylosować z koperty numer mieszkania, iść tam i poprosić o alkohol na nową drogę życia. Byłam przerażona wyciągając numer mieszkania, ale ulżyło mi, kiedy wylosowałam mieszkanie naszych dobrych znajomych. Byłam przekonana, że wszystko jest ustawione, ale kiedy otworzyli drzwi i zrobili minę "ale o co chodzi" przestałam być. Weszłyśmy do środka, dostałam wodę (bo do tego momentu żałowałam, że w torebce mam iPada, a nie butelkę wody

) i powiedzieli, że oczywiście dadzą mi alkohol, ale muszę wykonać zadania - tu zeszło ze mnie napięcie, bo zrozumiałam, że to jednak było ustawione. Musiałam znaleźć butelkę na podstawie podpowiedzi, a potem odpowiedzieć na parę pytań biologicznych. Dostałyśmy dwie butelki i kopertę z następnym celem i poszłyśmy dalej. (Okazało się, że "losowanie" numerów mieszkań było lipne, bo na wszystkich karteczkach było to samo).
4) Następnym celem były pegazy pod sądem najwyższym (dla nie-warszawianek:
http://www.google.pl/url?sa=i&source...67227067086427). Dojechałyśmy tam, spotkałam kolejną koleżankę i dostałam zadanie "zmuszenia pegaza by poleciał". Najpierw szukałam jakiegoś mini pegaza, ale okazało się, że chcą, żeby na niego weszła. Więc rozejrzałam się czy nie ma nigdzie policji i weszłam

Dostalam bicz z gałązki i udaławałam, że zmuszam go do polecenia. Potem dziewczyny powiedziały mi, że nie sądziły, że tam wejdę
5) Do okiełznaniu pegaza dostałam kolejny cel - miałam pojechać pod moją szkołę. Tam spotkałam kolejną koleżankę, dostałam kawał płótna, farbki do malowania rękami (i rękawiczki na szczęście) i miałam napisać motto wieczoru i zrobić sobie z nim zdjęcie z kilkoma mężczyznami spotkanymi na ulicy. Uznałam, że z mottem "przykro mi, to mój wieczór panieński" będzie najłatwiej zmusić kogoś do zdjęcia, więc to napisałam. Zdjęcia poszły zadziwiająco szybko, najpierw z dziadkiem, który miał fantastyczną zabawę, potem jeszcze z jednym chłopakiem i zadanie zostało zaliczone.
6) Kolejny rebus skierował mnie do mojego "panieńskiego" mieszkania. Pod blokiem czekały kolejne dwie dziewczyny, dostałam miskę słonecznika wymieszanego z pestkami dyni (na które moj TZ jest uczulony) i miałam oddzielić słonecznik od dyni tak, żeby TZ mógł zjeść słonecznik i nie umrzeć

Opuściły mi w połowie, bo zaczęło mocno padać. Dostałam kolejną kopertę, tym razem miałam pojechać do naszego mieszkania.
7) Przyjechałyśmy, jedne dziewczyny przyniosły jedzenie, drugie wyprowadziły psa, a ja dostałam kolejne zadanie - dały mi moczarkę kanadyjską (z liceum robiłam na niej doswiadczenia) i miałam zrobić z niej wianek

Posiedziałyśmy chwilę, potem dostałam adres, gdzie mam dojechać. Wszystkie oprócz mojej świadkowej i jeszcze jednej dziewczyny zapakowałyśmy się do samochodów i pojechałyśmy.
8) Okazało się, że miejsce docelowe jest na dalekim Żeraniu przemysłowym, dojechałam w jakieś straszne postindustrialne miejsce, które kiedyś było młynem. Spotkałyśmy jakiegoś człowieka, który kazał nam zejść do piwnicy. Jak tam dojechałyśmy, to zapowiedziałam, że jeśli to bungee to odmawiam i nie skaczę

Okazało się, że nie bungee, tylko laserowy paintball - dziewczyny postanowiły się troszczyć o moją skórę i darować mi zwykły paintball
Grałyśmy trzy gry, dwie pierwsze drużynowo (byłam absolutnie najgorsza ze wszystkich, ale cały czas utrzymuje, że mój karabin nie działał jak nalezy

), później "polowanie na pannę młodą" wszyscy polowali na mnie, a ja miałam przeżyć. Prawie mi się udało - zabraklo 3 minut
Potem dostałam przykaz pojechania do mieszkania mojej koleżanki na imprezę (międzyczasie podjechałam do domu, żeby zabrać psa). Na drzwiach było pierwsze zadanie - wydrukowały moje chyba najgorsze w historii zdjęcie z podpisem "wyszłam za maż" i mialam pokolorować właściwą kratkę "zaraz wracam" albo "już nie wracam".
Następnie kolejne zadanie - miałam znaleźć w kuchni składniki i ugotować obiad. Potem już zwykła impreza przerwana pokazem moich kompromitujących zdjęć, quizem na temat TZta i super tortem w kształcie myszy (czyli organizmu na którym będę robić moj doktorat)
Oczywiście musiałam wygadać, że jestem w ciązy. Moja swiadkowa zamiast dyskretnie dać mi coś bezalkoholowego do picia, powiedziała dziewczynom, że nie będę mogła pić, bo biorę jakieś leki. Więc studentki medycyny od razu się zainteresowały jakie i po co, bo może jednak mogę pić

Więc postanowiłam nie robić idiotki z siebie i z nich i po prostu im powiedziałam.
Impreza skończyła się po drugiej, czyli bawiłyśmy się równe 12 godzin. Było naprawdę fanstastycznie, każdej z Was życzę takiego wieczoru panieńskiego.
Wszystko jest oczywiście udokumentowane, ale nie wiem kiedy dostanę zdjęcia.