Dzięki za szybkie odpowiedzi. Przyznam, że takich odpowiedzi zupełnie się nie spodziewałem.

Ale dobrze zrobiłem, że napisałem - chyba potrzebna mi była diagnoza "z zewnątrz".
Czasem się zastanawiałem, czy faktycznie nie lepiej byłoby radykalnie ograniczyć relację (głównie jednak w gorszych momentach), przynajmniej do czasu, jak to dobrze Gwiazdeczka223 ujęła, wyleczenia się z uczuć. Niewykluczone, że to jest dobre wyjście, tylko zabrakło mi kogoś, kto by mi to w tej sytuacji powiedział , a samemu zabrakło mi odwagi do podjęcia takiej decyzji. Chyba muszę się nad tym głęboko zastanowić, bo jak teraz mi to piszecie, to brzmi to bardzo sensownie.
A co do zabawiania się, heroiny dożylnie może nie było, ale wciąganie kokainy już tak, o czym wspomniałem (aczkolwiek nie chciałem tak wprost o tym pisać). Nie podejrzewam jej o pójście radykalnie dalej, ale z drugiej strony o inne rzeczy też jej nie podejrzewałem.
Wiem, że nie mam prawa narzucać jej niczego, koleżanki za takie rzeczy bym nie moralizował, ale trudno mi patrzeć obojętnie na "szaleństwa" osoby mimo wszystko wciąż mi bliskiej, z którą łączy mnie wciąż wiele (choć już nie związek). I gdzieś w tyle głowy mam takie poczucie, że jeśli bym to zignorował i stało się coś niedobrego, to będę miał poczucie winy.
No i niezależnie od tych wydarzeń teraz wciąż wydaje mi się, że chciałbym powrotu, nawet po tym wszystkim.
Ale chyba faktycznie wszystko sprowadza się do niewyleczenia z uczuć,
takie oderwanie się być może zmieniłoby mój punkt widzenia.
Pytanie tylko, jak to zrobić? [Przypuszczam jednak, że takie oderwanie to już jest problem dość typowy i tu na forum zaraz znajdę parę odpowiednich wątków.

]