To może po kolei, bo to było cudne.
Pojechałam na 19 tam, już rzeczy ze sobą miałam, skoro wyrostek to bym została, rozumiecie. Zaraz za mną przyjechał jakiś facet. Ok. Siedzimy sobie, ludzie do pokoju pielęgniarek wchodzą i wychodzą. W końcu ja weszłam, tzn mama, zaniosła moje skierowanie i takie bzdurki. Ok. siedzimy dalej. Wywołali mnie i na cały korytarz krzyczeli, że mam przynieść próbkę moczu. Wzięłam pojemniczek, poszłam i szłam z powrotem do pielęgniarek z próbką. Ludzie sie gapili, a ja się czułam tak zażenowana.. Jakby nie mogli mnie wezwać i normalnie powiedzieć, a nie wrzeszczeć, żeby wszyscy słyszeli.. Ok. W końcu cud, wezwali mnie, jest 21.15. Leże, pobrali mi krew i założyli ten.. no ta igła w żyłe

Wezwali tego gościa, który przyjechał po mnie. Leżę, słucham i co? Gościu odciął sobie palca i przez 2h siedział z tym "palcem" w poczekalni.

(Nie kawałek, nie skóre. PALCA.) Bez komentarza. W końcu wyszłam, wróciłam do poczekalni, siedzimy dalej. Był jakiś staruszek z rodziną, miał coś z plecami. Non stop wchodził i wychodził z jakiegoś pokoju, a widać było, że ma problemy z poruszaniem się. Wchodzi, wychodzi, znowu go proszą, wchodzi, wychodzi i tak w kółko. W końcu wszedł, mija chwila, wychodzi pielęgniarka i go prosi.. Rodzina trochę zdziwiona, ale mówi, ze wszedł. A ona na to, że niemożliwe. Okazało się, że kolejna pomyłka osób.
Moja ciocia tam pracuje, więc dzwoniła do koleżanek i dowiadywała się co i jak. Zadzwoniła do mamy, że wyniki są ok i to nie wyrostek. No to my uff. I na to mnie wołają, idę z mamą, a oni do mnie, żebym się przygotowała do zabiegu. Moja mina:

. Ok. Rozebrałam się, leże, pani podpięła mnie już do czegoś, dobra, jadę i co? Podeszła PANI DOKTOR i mówi, że to nie ja przecież. Sprawdzili, no faktycznie. I wracałam, ubrałam się i dostałam wypis i polecenie, że za 2 dni następne badania. No i miałam badania. Ciocia już wtedy była w pracy i ona ogarniała. Znowu nic nie wyszło. I miałam się stawić następnego dnia w innym szpitalu do urologa(szanowny pan doktor mnie nie przyjął, mimo skierowania, ponieważ "on już ma 20 pacjentów na dziś i więcej nie zamierza przyjmować") + badania gin + zostaje w szpitalu. Powiem szczerze, bałam się, bo kto wie co oni jeszcze wymyślą.. I rodzice nagle ogarnęli, że mamy dobrego urologa, tata zadzwonił, wyjaśnił jaka sytuacja i tego samego dnia pojechaliśmy. I tyle. Ale od tamtego czasu omijam lekarzy jak najdalej.
Aha, to było w zeszłym roku,
3 tyg przed studniówką. Po tych wszystkich badaniach miałam krwiaka 15cm x 6cm w miejscu pobierania krwi. Powiem tylko, że kosmetyczka miała problem z zatuszowaniem tego w dniu studniówki.
Miłego czytania ;D
A jeszcze historia, usłyszana niedawno. Akcja w tym samym szpitalu. Dwie dziewczynki w tym samym momencie miały jakieś drobne zabiegi. I jedna z nich w trakcie zabiegu się obudziła.. Jedna była malutka, drobniutka chudzinka, a druga była po prostu większa. I pomylili dawki tych lekarstw do narkozy!! Większa dostała za słabą i się obudziła w trakcie, a mniejsza dostała za dużą i potem był problem z jej wybudzeniem. Nosz kur..!