wiec tak, slub i wesele byly 20.04.13
Stresu bylo co nie miara. Od rana kropil deszcz i bylo pochmurno, ale tym przestalam sie przejmowac. O 16 wyszlo sloneczko i bylo bardzo pogodnie
Na 8. 30 mialam kosmetyczke razem z siostra a o 11 fryzjer. Jak tylko sie obudzilam mialam mega stres i mega bol brzucha, u kosmetyvzki nerwy puscily.
Po 12 bylam uczesana i umalowana. Zjadlam lekki obiadek i o 14 mialam juz kamere. Kamerzysta chcial nakrecic moje przygotowania i tak tez bylo.
W miedzy czasie widzialam zestresowana mame i siostre. Mi tez bylo slabo i goraco ale dawalam rade.
Po nakamerowaniu mnie, kamerzysta pojechal do mojego Tz a ja zostalam ubrana w tej sukni i tak mialam czekac do 16.
Wtedy spanikowalam. Moja suknia byla za dluga!!! doslownie tak. Przeszlam pare krokow po pokoju i potykalam sie jak nie wiem co. Wtedy szybka decyzja - ostatnia warstwa materialu podszyta a tiul przyciela nozyczkami moja siostra. Mowie Wam dziewczyny, stresu co nie miara.
Bylo mi slabo, balam sie, ze cos bedzie nie tak, ze nie wiem w sumie sama czego sie tak balam.
Jak uslyszlam dzwiek orkiestry oznajmiajacej ze Tz jest na schodach myslalam, ze zemdleje.
Blogoslawienstwo bylo sliczne, potem slub, zyczenia i zabawa do bialego rana.
Nogi bolaly po weselu i poprawinach ale wytanczylam sie i wybawilam.
Slub byl najpiekniejszy z najpiekniejszych i my przed oltarzem... ahhh
Ksiadz zagral nam na gitarze i zaspiewal, poswiecil Pismo Swiete, ktore dostalismy od mojej siostry i moich rodzicow i w ogole... teraz czekam na jakies fotki i film z wesela, bo bylam w takim szoku, ze wiele rzeczy nie pamietam...
aaa i zycie po slubie jest cudowne
