Napisane przez Goldie_C
ten post będzie raczej na zasadzie takiego użalania się nad sobą, bo jestem teraz w niezbyt ciekawym stanie. Napisze Wam coś o tej sytuacji
Chodzę do 1klasy liceum, jestem raczej osobą spokojną, stonowaną, nie lubię jakoś dużo się udzielać, przekrzykiwać. Po prostu introwertyk. Mam mało dobrych koleżanek, tak było odkąd pamiętam. Jeśli chodzi o związki to nikt nigdy się mną tak na poważnie nie zainteresował, przeszkadzało im to, że jestem spokojną osobą. Aż do pewnego dnia, kiedy poznałam pewnego chłopaka w moim wieku, on mnie kojarzył wcześniej ze spotkań z naszymi wspólnymi znajomymi i właśnie..jemu chyba się to spodobało, ale nie jestem pewna bo on na początku też wydał się normalnym raczej stonowanym, spokojnym chlopakiem. No i ja zrobiłam największy błąd, którego sobie nie mogę wydarować- otóż grałam. Grałam taką spoko, fajną, wygadaną, rzucającą różnymi odważnymi tekstami dziewczyną, wyraźnie zabiegającą o jego kontakt, taką nachalną, narzucającą się . Czemu? Bo po prostu nie chciałam się mu wydać taka spokojna i nudna jak sądzą o mnie ludzie. Chciałam go jakoś zatrzymac przy sobie, bo to on pierwszy się mną zainteresował. Opowiadałam mu o poprzednich chłopakach, o tym że często bywam na imprezach, jestem zupełnie kimś innym. Żałuję tego cholernie, nawet nie wiecie jak. Potem on zaczął też się tak przechwalać w sensie, że gdzie to on nie chodzi, do klubów, że miał duzo dziewczyn. Po prostu ja nie mogłam być sobą przy nim i on też nie mogl być sobą przy mnie. Byłam zawsze dostępna, on podaje datę ja od razu na tak, po prostu on wyczuł, że mi się cholernie podoba. Potem to własciwie ja zaczęłam ten związek,pierwsza chcialam się całować, on pisał coraz rzadziej, ja domagałam się jego telefonów, on pisał raz na 2 dni, bo niby bateria mu siadła, musiał pomagać przez CAŁY dzień, coś tam musiał robić, spotkał się z kolegami. A ja wkurzona robiłam mu o to wyrzuty, zamiast nic nie pisać do niego ja byłam taka strasznie natrętna. Ale czemu mi tego nie powiedział wprost, że mu nie zależy tylko tak mydlił mi oczy? To był chyba najkrótszy związek, nawet nie będę mówiła ile trwał, bo to jest żałosne. Starałam się nie dawać znaku życia np przez tydzień, wtedy może to ON by w końcu do mnie zadzwonił, ale nie.. mi zależało i zawsze dzwoniłam po dniu nieodzywania się, a potem robiłam wyrzuty że ma mnie w dupie. Napisał mi, ze ma nadzieje ze sie spotkamy w tym tygodniu i ze zadzwoni, zaczął mowic, ze nie moze, ze tata ma do niego wonty,ze jest chory, ze coś tam, że się nie opłaca tak daleko przyjezdzac. Wiec ja napisałam: albo do mnie przyjedziesz o tej godzinie, albo to koniec. on jakgdyby nigdy nic napisal, ze nie moze przyjechac,jesli to koniec to on sobie nie chce robic wrogow w smsie powiedzial ze jestem nachalna
Chce tylko wiedzieć: Czy muszę obarczać siebie w 100% winą za to jak on mnie traktował, jak mu na mnie nie zależało? Bo ciągle żałuje swojego zachowania, myślę co by było gdybym nie była taka sztuczna, natrętna i udająca kogoś innego. Łudzić się jeszcze, że napisze, że zadzwoni? nie umiem zapomnieć.
Macie dla mnie jakieś rady? Jak ja mam się zachowywać, żeby komuś w końcu zależało na mnie, żeby się starał, żeby nie wymysłał wymówek z kosmosu, zeby mnie nie olewał? Na pewno wiem, że już nigdy nie będę takim natrętem, ale szczerze to wątpie że sie kiedys tak jeszcze zakocham.
|