[bowszystkotoiluzjajest]

Melduje się II rok filologii polskiej.

Hejt #1: po cholerę nam jest gramatyka historyczna? Okej, dobra, rozumiem, może fonetyka jeszcze jakoś w miarę - wykazuje zasady ortografii i takie tam (chociaż wątpię, bym jako literaturoznawca kiedyś musiała komukolwiek tłumaczyć, czemu "rzeka" pisze się przez erzet). Ale fleksja?! I DLACZEGO nie możemy mieć na egzaminie tabel z końcówkami?! Litości. Nikomu się to nie przyda, żadnej specjalizacji, chyba, że ktoś się w tym zakocha i zostanie na uczelni (patrząc po entuzjazmie mojego roku, raczej w to wątpię).

Fonetyka była moim ulubionym przedmiotem w pierwszym semestrze W domu dla rozrywki brałam pierwszą lepszą książkę i sobie którąś z jej stron zapisywałam fonetycznie
Fleksja też nie jest zła. Ja się boję składni, bo prowadzący to postrach uczelni, wszyscy nas nim straszą, i starsze roczniki, i inni wykładowcy.

Dziewczyny a jak zaliczacie historię ??? jak wygląda egzamin u Was ?

Żeby zaliczyć ćwiczenia, musimy pisać pracę (z oświecenia np. miały być tylko 3 strony i temat dowolny, ale juz pozytywizm na 10 stron i tematy narzucane przez prowadzącego)...

Z wykładów egzaminy ustne. Na zerówce z oświecenia byłam, to dostałam jakieś 10 pytań. Na egzaminie ze staropolki też coś koło tego. Teraz w czerwcu pozytywizm i już się boję, bo gość ponoć trzyma każdą osobę po 20 minut :f