[MagdalenaG]

Z góry przepraszam, jeżeli w jakiś sposób powielam temat.
Moje pytanie "wzięło się" po przeczytanym w zeszłorocznych (tak, dotarłam do niego teraz) Wysokich Obcasach, w których jedna z dziennikarek opisała swoje "boje" o wyszczuplenie dolnych części ciała, zwłaszcza ud. Otóż poszła ona do trenera osobistego, który obejrzawszy jej sylwetkę stwierdził, że najlepszy dla niej będzie pilates, a owa pani dodała do tego 20 min. tygodniowo bieżni. Dziennikarce tej udało się schudnąć po tym treningu (+ oczywiście diecie), także z ud. Dlatego zastanowiło mnie to, czy pilates, sam w sobie nieareobowy, może dać takie rezultaty. Sama ćwiczę parę dobrych lat sama w domu, głównie w oparciu o treningi na dvd (nie Chodakowska, zaczynałam z Claudią Schiffer ), a ostatnio przez okres 5 tygodni chodziłam na zajęcia w fitness klubie - głównie aeroby, z ćwiczeniami typu ABS + domowy trening siłowy górnych części ciała, dieta bez słodyczy (gdyż to one głównie sprawiły, że mimo wytrwałości w ćwiczeniach moja sylwetka nie jest idealna) - racjonalna i jakież jest moje zdumienie, że obwody bioder i ud poszły mi w górę (do górnej części ciała nie mam zastrzeżeń). Zastanawiam się teraz, czy dalsze wykupywanie karnetu w ogóle jest celowe, i czy nie zacząć po prostu ćwiczyć pilatesa? (tym bardziej, że kiedy ćwiczyłam go jakieś 2 lata temu 5-6 razy w tygodniu z płytą "Pilatesowy aerobik" + deta, to miałam obwody najmniejsze w swojej historii - stąd ten początek z dziennikarką, bo może w moim przypadku chodzi o to samo).