Hope i reszta samotnych mam - sciuskam, tule i caluje.

i dolaczam do waszego grona
moj tez dlugo prauje, po pracy pomaga albo ojcu mojemu albo swojemu albo ogolnie cos tam robi i niby wszystko romumiem i o to nie mam pretensji. robota sama sie nie zrobi. ale wydaje mi sie ze dla meza maly jest fajny na 5/10 min a potem juz woli isc porobic cos konkretnego. maly ma 5 miesiecy a on nigdy nie wzial go na spacer np

a wystarczyloby raz dziennie na te kilka minut wyjsc. wyjsc, pochodzic wokolo domu i wrocic.... albo jak jestesmy u tesciow to malym caly czas ja sie zajmuje, nosze go, woze w wozku, pokazuje wszystko dookola a ten nawet go na rece nie wezmie

az dzis zamiast spac rano jak mlody sie zdrzemnal to ja se lezalam, tak nad tym wszystkim myslaam i

brakuje mi u niego takiej hmm spontanicznosci, zwiolowosci, checi zajecia se malym ale tak poprostu, zeby zrobil to sam z siebie a nie jak ja go poprosze bo musze cos innego zrobic

ehhh.... i nie chodzi mi o to ze fizycznie nie daje rady bo wiadomo jestesmy superwomenki i nawet jek nam sie zdarzy zemdlec 3 razy pod rzad (fewcia

) to zaciskamy d.pe i idziemy dalej do rzodu z usmiechem na twarzy

jak ja na to patrze z boku to widze dziecko i matke a ojciec jest z doskoku, na chwile. a moze przesadzam, moze poprostu on tak okazuje swje zainteresowanie malym

wiem ze go kocha itd ale dla mnie to powinno inaczej wygladac. ja to bym malego caly czas przytulala, calowala, glaskala, dotykala a on jest taki hmm powsiagliwy strasznie i to mnie wk.rwia najbardziej
to se ulzylam
