ja rozumiem, ale przeciez nie zaczęła się jąkać miesiąc temu!! od zawsze ma ten problem i NIC z tym nie robi! fajnie, że do teraz wszystko się dało załatwić, bo dobrzy ludzie szli na rękę, bo "się jąka" to pytajmy o tak lub nie lub w ogóle olejmy i zaliczmy wszystko. ślizgała się na tym całe życie, super. trafiła na jedną osobę która nie idzie na rękę i nagle się obudziła, bo ma problem? teraz? to na początku roku nikt nie mówił jakie są zasady zdawania egzaminu końcowego? ja 2 lata wcześniej wiedziałam jak ma wyglądać moja obrona i ostatnie egzaminy i raczej wszystkie szkoły informują studentów o tym

nikt sobie teraz nie wymyślił akurat takiej formy zdawania jej egzaminu. wiedziała dużo wcześniej i I TAK olała, bo prześlizgnie się przeciez jeszcze raz, ostatni...
z jej postu, dla mnie, nie wynika, że jej jąkanie przeszkadza (się nie dziwię skoro większość idzie jej na rękę) - jej przeszkadza, że ktoś chce, aby zdawała na równych zasadach co reszta ludzi i co z TYM zrobić. to jest oczywiste, że papierek wszystko załatwi, teraz na wszystko można miec papierek, ale osobiście mnie drażni, że zamiast z tym walczyć to wykorzystuje jąkanie jako zasłonę na swoje (nie)umiejętności i potknięcia.
pewnie, że teraz nic z tym nie zrobi, założę się o milion, że nawet nie będzie próbowała

bo przecież w 2 tyg nie da rady

ale studia skończy i huknie głową o ścianę. reszta świata jej nie będzie tak szła na rękę jak nauczyciele w liceum i wykładowcy na studiach (bo notabene im na nikim nie zależy). pracodawcy zależy. ciekawa jestem, gdzie będzie pracować, z papierkiem czy bez i ile razy będzie chodzić po takie "zwolnienia z wfu" do lekarza.
i dziwi mnie, że na każdym temacie z problemem, który da się wyleczyć terapią, pracą nad sobą, większość osób zamiast kopa motywacyjnego i opieprzenia lenia, doradza papierki. bo tak łatwiej.