Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2009-07
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 11 226
|
Dot.: Tym razem się wyłamiemy i nową część "Panny Młode 2013" nazwiemy ! :) PM2013, c
Dzień ślubu
Pobudka o 6:45. Na spokojnie się ubrałam, wypiłyśmy z mamą kawkę na balkonie. Pogoda z samego rana była taka jak przez ostatnie dwa dni. Lekkie, słonko za małymi chmurami. Uznałam, że to mogę zaakceptować. Jak trochę szybkiego deszczy spadnie to też mi się nic nie stanie 
Wsiadłyśmy w samochód – kierunek do fryzjera. I tu już się niebo zrobiło kapryśne. Słońce zaszło, chmury zasnuły całe niebo i wydawało się, że już na dobre 
Fryzjerka na miejscu była, ale nie było recepcjonistki, które otwiera salon (specjalnie dla nas miały otworzyć wcześniej) Fryzjerka do Niej wydzwaniała, w końcu dziewczyna dotarła. Okazało się, że metro jeździ wg świątecznego rozkładu.
Fryzjerka mamę zrobiła szybciutko, potem usiadłam ja 
Zeszło się trochę dłużej niż myślałyśmy, bo fryzjerka to też gaduła trochę. Ale efekt był super Dokładnie to czego chciałam, bez żadnych poprawek. Zapamiętała poprzednie uwagi i od razu się zastosowała Spsikała potem lakierem-betonem, jak to powiedziała i faktycznie trzymało mi się do rana 
Wychodzimy od fryzjera, a tam pada Dobrze, że mama o parasolce pomyślała.
Ja już w ogóle się prawie załamałam pogodą. Szczególnie żałowałam, że skrzypaczki nie zagrają do życzeń na dworze i się trzeba będzie tłoczyć w przedsionku Pałacu Ślubów.
W każdym razie czas trochę gonił i pojechałyśmy szybko do domu na makijaż. Kamil zaczął malować mamę, a ja poleciałam wziąć prysznic i się ogolić (zapuszczałam się kilka dni przed, żeby efekty golenia były lepsze i trwalsze ).
Akurat się ubrałam po prysznicu i przyszedł fotograf, a Kamil kończył malowanie mamy.
Fotograf zarządził przeniesienie malowania z garderoby do salonu, gdzie będzie miał więcej miejsca na robienie mi zdjęć.
Podczas makijażu wpadła jeszcze florystyka z kwiatami. Akurat wtedy, kiedy miałam bazę pod cień na oczach i miałam zalecenie ich nie otwierać Ale podejrzałam Bukiet był bardzo ładny, ale jakoś z nóg mnie nie zwalił
Makijaż wyszedł perfekcyjnie, nie miałam się do czego przyczepić, ale zeszło się z nim strasznie długo Czas się strasznie nagle skurczył, mimo, że miałyśmy zapas. Zerknęłam szybko na siebie w lusterku i nawet nie miałam czasu się pozachwycać. Ale było naprawdę pięknie 
Poleciałam do łazienki nakładać rajstopy. Podejście pierwsze w życiu i do tego na szybko Oczywiście gdzieś przy kostkach porobiły mi się zacieki. Zawołałam mamę i ona w pełnej już kreacji wsmarowywała rajstopy.
Jak już się udało wskoczyłam szybko w ślubną bieliznę i poleciałam ubierać się w sukienkę. Nie patrzyłam na to, że mam stringi na tyłku, a z przodu przezroczystą siateczkę i latam po domu przy fotografie i makijażyście.
W międzyczasie zerknęłam przez okno. Pogoda wciąż była brzydka. Pochmurno, a do tego dosyć zimno.
Założyłyśmy z mamą kieckę w tempie ekspresowym, bo Rafał już przyszedł i czekał w salonie. Sajgon był totalny. Fotograf raczej nie ma wiele zdjęć, bo nie było czasu celebrować zakładania sukienki, a robiłyśmy to tak szybko jak się dało.
Mama poleciała do drugiego pokoju po woalkę i biżuterię krzycząc w międzyczasie do teściowej, że nie ma czasu na witanie się (bo faktycznie byłyśmy z czasem na minusie), za co teściowa ma straszną pretensję 
W każdym razie mama założyła woalkę i kwiatka, wpinając wyrwała mi chyba z kępkę włosów, ale się trzymało. Ja wcisnęłam na szybko kolczyki, podwiązkę, buty i byłam gotowa. W pokoju, gdzie się ubierałam nie było lustra, a TŻ już czekał.
Zaufałam mamie i do niego wyszłam. Wyglądał , a na mój widok go zatkało. Nie tego się spodziewał kompletnie Było bez słów, ale widziałam, że chyba po prostu zaniemówił. Nie wiem czy fotograf robił wtedy zdjęcia. W ogóle nie bardzo wiem co się działo.
Chwyciłam bukiet i polecieliśmy do samochodu. Był ślicznie ozdobiony. Tu daję punkt florystyce 
W drodze do Pałacu Ślubów niebo nagle cudownie zaczęło się rozjaśniać Naprawdę z zasnutego chmurami nieba zrobiło się niemal bezchmurne. Pod pałacem wysiedliśmy w pełnym słońcu! 
Było strasznie dużo ludzi. Jeszcze z poprzedniego ślubu. Nie bardzo mogłam odnaleźć naszych gości. Ale oni odnaleźli nas Pierwsze były babcie, które faktycznie, tak jak napisała Perfuzja, zachwycały się mną Ja z resztą sama czułam się naprawdę piękna. Jak normalnie się zastanawiam, czy na pewno fryzura dobra, czy na pewno mi pryszcz nie wystaje, ustawiam się do zdjęć z profilu, z którego dobrze wyglądam, tak teraz… widziałam, że jest perfekcyjnie. Pełny uśmiech na twarz i wiedziałam, że dobrze wyjdę i będę wszędzie dobrze wyglądać. Z resztą na zdjęciach, które póki co mam… na żadnym nie wyglądam głupio czy źle 
Przyszły Panie od grania. Faktycznie nie bardzo się orientowały w ślubie cywilnym i musiałam je trochę prowadzić za rączkę.
Wysłałam je na górę. Wzięłam od mamy poduszeczkę i obrączki zapakowane w folię bąbelkową. Ktoś wsadził te obrączki tam w otwartym pudełku i to w jakimś głupim miejscu, że wypadły i potoczyły się po chodniku Teraz są strasznie porysowane, a nawet poorane miejscami.
Oddałam obrączki na poduszeczce świadkowi i poszliśmy na górę. Kilka minut przed naszym ślubem w Sali jeszcze byli ludzie z poprzedniego Strasznie wolno wychodzili, tak, że na wejście naszych gości zostały ze 3 minuty. Panie ze skrzypcami się rozłożyły, dałam im znać głową i zaczęły grać….
Edytowane przez cowie
Czas edycji: 2013-06-03 o 18:01
|